POV David
Zastanawiałem się co będę robił na imprezie u najlepszego kumpla
Justina Biebera. Szczerze nie chciałem tam iść. Ale kiedy
poszliśmy z Meg do parku, był tam Weyne. Podszedł do nas, a
właściwie do niej, bo mnie traktował jak powietrze, zaprosił ją
na imprezę. Zdziwiłem się z jakim entuzjazmem przyjęła jego
propozycje. W końcu był najlepszym przyjacielem chłopaka, który
pobił jej przyjaciółkę. Poczułem zazdrość, kiedy uśmiechnęła
się do niego promiennie. Ale nie protestowałem. Miałem zamiar
bawić się dobrze... jeśli to było możliwe. Było mi lepiej
kiedy złapała mnie pod rękę w przedpokoju. Wyglądała cudownie.
-Idziemy?- popatrzyła na minie pytająco, bo staliśmy na schodach
jakieś dwie minuty.- Wszystko okej?
-Tak!- zeszliśmy ze schodów i przeszliśmy przez podwórko. Raczej
nie było daleko, dom Weyna znajdował się po prawej stronie domu
Meggie, z tego co słyszałem jego rodzice wyjechali na weekend z
okazji rocznicy. Zadzwoniłem do wielkich drzwi...
-Cześć Meg! I ty jakkolwiek się nazywasz...-moja przyjaciółka weszła do domu, najwyraźniej nie słysząc ostatnich słów Weyna,
przez głośną muzykę. Był to typowy melanż bogatych dzieciaków
z Londynu. Wszędzie roiło się od dziewczyn, które ich zdaniem
były seksowne, duże sztuczne biusty i głębokie dekolty. Meg nie
pasowała do tego towarzystwa ja zresztą też. Wszystkie „laski”
były tak samo ubrane: obcisłe sukienki opinały się na ich ciałach
i wyglądały jak by zaraz miały pęknąć, buty na zbyt wysokim
obcasie, w których nie potrafiły chodzić, miały ten sam odcień
czerwieni. Wszystkie machały drogimi torebkami od „Chanel” albo
„Gucciego”. Miałem na sobie zwykłe trampki, rurki i koszulkę z
lekko wyblakłym nadrukiem, poczułem się jak bałwan, Meg chodziarz
miała markowe i dobrane ciuchy.
-To co?- powiedziała, próbując przekrzyknąć hałas.- Idziemy po
piwo? -Kiwnąłem głową na zgodę.
POV Anne
Do mojego pokoju dochodziły już odgłosy imprezy. Z okna widać
było kolorowe światła i ludzi kąpiących się w basenie w
ubraniach. Okna domu były lekko zamglone od dymu papierosowego i
różnych innych używek. Na dole wszędzie były zapalone światła,
zauważyłam wiśniowe włosy Meg odróżniające się od blondów
każdego odcieniu. Zmrużyłam oczy i spróbowałam powrócić do
książki.
POV Justin
Imprezy u Weyna zawsze były udane... dziewczyny w obcisłych
sukienkach biegały korytarzami skarżąc się na za małą ilość
alkoholu. Ludzie z innych szkół, których nie znałem witali mnie i
skandowali imię mojego kumpla. Wszędzie było mnóstwo dymu i
puszek po piwie. Jakiś koleś biegał po salonie w samych slipkach z
głową jelenia na twarzy. W ogrodzie było pełno uczniów
pływających w basenie... Gdy zobaczyłem dziewczynę o wiśniowych
włosach opadła mi szczęka. Weyne naprawdę ją zaprosił? Już
chciałem podejść do przyjaciela i zapytać co ona tu robi, ale
drogę zastąpiła mi Rebeca.
-Co robisz?- zapytała piskliwym głosem, łapiąc mnie za rękę.
-Nic...- odparłem próbując się jej wyrwać, jednak ściskała moja
dłoń zbyt mocno.
-Idziemy na górę?- zapytała. Zawsze musiała się wpieprzyć, ta
dziewczyna zaczynała mnie wkurzać. Jeszcze nigdy nie dałem jej
wyraźnych znaków, że mi się podoba...ale kiwnąłem głową.
Pociągnęła mnie za sobą do schodów, a potem na górę. Otworzyła
drzwi do pokoju Codiego, młodszego brata Weyna. Zamknąłem je za
sobą i odwróciłem się do niej, rzuciła mi oskarżycielskie
spojrzenie i powiedziała:
-Na ostatniej imprezie obiecałeś, że zadzwonisz... a ty nawet nie
odzywasz się do mnie w szkole, myślałam, że mówisz serio.
-Myślisz, że pamiętam co obiecałem ci na imprezie na której
upiłem się do nieprzytomności?
-Justin, nie denerwuj mnie!- na ostatniej imprezie, obiecałem, że
zadzwonię do jakichś piętnastu dziewczyn, ale tak naprawdę żadna
mnie nie interesowała. Zamknąłem oczy by się uspokoić, kiedy je
otworzyłem stała zbyt blisko.
-Proszę powiedz, że tym razem zadzwonisz.
-N...- chciałem powiedzieć „nie” ale w tym momencie coś
przykuło moja uwagę. W domu obok paliło się światło,a na łóżku
siedziała Anne, czytała książkę opierając swoją głowę o
ścianę. Coś wpadło mi do głowy... bez zastanowienia pocałowałem
Rebece, pisnęła lekko, ale zaraz odwzajemniła pocałunek. Chciała
skierować mnie w stronę łóżka, złapałem ją za biodra i
popchnąłem do okna. Całując ja po szyi patrzyłem na Anne,
wreszcie podniosła wzrok, ale wciąż nie patrzyła w moim kierunku.
Uderzyłem dłonią w okno. I właśnie o to chodziło, dziewczyna
patrzyła prosto na mnie, a Rebeca całowała mnie po szyi.
Korzystając z jej zdezorientowania i osłupienia, uśmiechnąłem
się do niej i zacząłem rozpinać sukienkę drugiej dziewczyny, nie
patrząc na nią. Moja partnerka zaczęła zdejmować mi koszulkę,
poczułem coś w rodzaju zadowolenia.
POV Anne
Nie wiem co się ze mną działo, nie mogłam się ruszyć. Patrzył
na mnie i uśmiechał się jakby nigdy nic. Dziewczyna, która przed
nim stała, najwyraźniej nie wiedziała do czego wykorzystuje ją
ten palant. Wstałam tak nagle, że aż mnie zamroczyło,
przewróciłam się, z drugiego okna widać było jak wybucha
śmiechem. Czułam jak płoną mi policzki, wstałam, tym razem
powoli starając się na niego nie patrzeć. Podeszłam do okna chcąc
zasunąć rolety, dziewczyna która obejmowała Justina odwróciła
się, poczerwieniała, ale zdziwienie i zawstydzenie zniknęło z jej
twarzy, a na ich miejscu pojawiła się wściekłość. Odwróciła
się do chłopaka, jednym ruchem zapięła sukienkę, i dała mu
liścia, ale on nawet na nią nie spojrzał. Wybiegła z pokoju, a ja
oczami wyobraźni zobaczyłam jej łzy pływające po policzkach.
Ukuło mnie poczucie winy, nie wiedziałam czemu, w końcu ja jej nic
nie zrobiłam. Ostatni raz spojrzałam na okno, Justin wciąż w nim
stał i patrzył na mnie uśmiechając się. Zaciągnęłam roletę i
starając się o tym nie myśleć, wróciłam do łóżka.
POV Meggie
Czułam na swoich biodrach ręce Davida, przytulił mnie do siebie,
zamknęłam oczy i wytliłam się w jego ramię. Pachniał świeżym
powietrzem, spojrzałam na niego, a on na mnie.
-Idziemy?- zapytał. Była już 02.30, ale impreza trwała w
najlepsze. Nie bawiłam się najlepiej, wszędzie były tłumy ludzi,
wszyscy tańczyli nie przejmując się tym, że właśnie przyłożyli
komuś niechcący w nos z łokcia albo nadepnęli mu na stopę...
miałam dość, ale w tej chwili czułam się cudownie. David
obejmował mnie mocno ramieniem. Wypiłam tylko jedno piwo, nie
miałam, ochoty pić więcej. Pokiwałam głową i złapałam go za
rękę, wyszłam z domu. Od razu poczułam różnicę, ciężkie
powietrze które rozchodziło się po całym mieszkaniu zmieniło się
na rześkie, co przyniosło mi ulgę... byliśmy już przy furtce,
otworzył ją i przepuścił mnie.
Weszłam do swojego ogrodu, zamkną bramkę, która sięgała mi do
klatki piersiowej. Zostając po drugiej stronie, odwróciłam i
podeszłam trochę bliżej. Wstrzymał oddech, zbliżyłam stoją
twarz do jego i powstrzymałam się od pocałowania go, zamiast tego
dałam mu buziaka w policzek.
-To do zobaczenia, jutro.- powiedział.
-Tak, pierwszą lekcje mamy razem?
-Uhym...- drzwi w domu w którym nadal trwała impreza, otworzyły się
nagle, wyszły z niego dwie osoby. Zmierzali w naszym kierunku, ale
mnie to nie obchodziło. Nadal patrzyłam w oczy Davida. Zaczęłam
się przybliżać, już miałam go pocałować, gdy usłyszałam za
sobą gwizdanie. Gwałtownie odwróciłam się w stronę, z której
dochodził hałas.
-No, nieźle frajer znalazł sobie farbowaną sukę!- wykrzyknął
Justin, był wyraźnie pijany. Podtrzymywał go Jackob, który
uśmiechał się szyderczo, on też nie był trzeźwy.
-Jak tam… Amy? Angie? Amber? Amanda?-zaczął wymieniać.-… ANNE!
Tak to była Anne!- wykrzyknął. Przewróciłam oczami,
zbulwersowana. Postanowiłam ich ignorować, co było trudne.
Zauważyłam wściekłość wymalowaną na twarzy Davida. Zaczął
biec w stronę pijanych nastolatków, pobiegłam za nim. Szybko
otworzyłam bramkę i złapałam go za ramię.
-Pedałek wyrywa się do walki, no chodź!- zaczął się drzeć
Justin.
-Nie rób tego... - wyszeptałam w jego ucho.- nie są tego warci.-
powiedziałam głośniej, tak by mnie usłyszeli. Złapałam
przyjaciela za rękę i poprowadziłam w stronę parku.
POV Justin
-No, nieźle frajer znalazł sobie farbowaną sukę!- wykrzyknąłem,
nie do końca wiedząc co mówię, czy robię. Wszystko lekko drgało,
na szczęście podtrzymywał mnie Jackob. Przypomniałem sobie kruchą
dziewczynę, którą rzuciłem o szafki szkolne.
-Jak tam... Amy? Angie? Amber? Amanda?- nie... to nie tak... MAM!-
...ANNE! Tak to była Anne!- wykrzyknąłem dumny z siebie. Po
wykrzyknięciu tych słów zaczął do mnie biec ten idiota, którego
imienia nie znałem. Powstrzymała go Mary? Tak chyba, tak.
-Pedałek wyrywa się do walki, no chodź!- zacząłem go
podpuszczać. Zaśmiałem się bez powodu. Różowo-włosa, mówiła
coś na ucho swojemu koledze. By po chwili spojrzeć na nas, z
pogardą i wypowiedzieć słyszalnie:
-Nie są tego warci.- ale czego? Zdezorientowany patrzyłem na
oddalających się w stronę parku. Do głowy wpadł mi kolejny
genialny pomysł... moim zdaniem genialny. Wyrwałem się Jackobowi.
-Stary, mam jeszcze coś do załatwienia. Jedź do domu.-
powiedziałem. Chwiejnym krokiem szedłem do willi Mary i Anne.
Potykając się, zbliżałem się tam. Miałem lekkie kłopoty z
wejściem po schodach, chciałem zadzwonić do drzwi, ale się
powstrzymałem. Złapałem za klamkę, lekko pociągnąłem do siebie
a drzwi odstąpiły...co było dziwne, myślałem, że będą
zamknięte. Pewnie dziewczyna zapomniała o tym. W domu panowała cisza i ciemność, z kieszeni
wyciągnąłem telefon i zapaliłem go by oświetlić popieszczenie
w, którym się znajdowałem, no cóż dużo to nie dało. Po omacku,
wspiąłem się po schodach, co nie było łatwe...mianowicie
wywróciłem się. Po kolei otwierałem każde drzwi, pierwsze były
zamknięte na klucz, w drugim pomieszczeniu nikogo nie było, gdy
podszedłem do trzecich drzwi zawahałem się, ale je otworzyłem.
Pokój był duży, oświetliłem go sobie telefonem, parapet był
ogromny leżało na nim mnóstwo poduszek, różnej wielkości. Na
przeciwko dużego łóżka stało biurko, nad którym wisiała półka
wypełniona książkami. Przeniosłem wzrok z powrotem na największy
mebel w pokoju, chwiejnym krokiem podszedłem do niego, w pościel
zawinięta była Anne, to musiała byś ona. Jej włosy rozrzucone
były po poduszce, jedna ręka zwisała bezwładnie z łóżka, drugą
trzymała pod policzkiem. Zdjąłem buty i kleknąłem przy niej,
oddychała powoli i spokojnie, włożyłem dłonie pod jej kolana i
kark, przesunąłem ją delikatnie w stronę ściany. Kładąc się obok
niej wywróciłem lampkę, robiąc dużo hałasu, dziewczyna
poruszyła się niespokojnie, spojrzałem na stolik nocny była równo
04:00. Patrzyłem jak śpi, zastanawiając jak zareaguje kiedy się
obudzi. Lekko gładziłem jej policzek. Czemu to robię? Czy to miało
jakikolwiek sens? Przysunąłem się bliżej, objąłem ją
ramieniem, słyszałem bicie jej serca. Minęło dwadzieścia minut,
a ja czułem, że odpływam.
**
Hejo, hej moi kochani :) W tym rozdziale była wzmianka o Cod'im Williamsie, czyli braciszku Weyna, a oto i Cody:
**
Hejo, hej moi kochani :) W tym rozdziale była wzmianka o Cod'im Williamsie, czyli braciszku Weyna, a oto i Cody:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz