wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 8 cz.2 ''Genialne pomysły Justina ''

POV David
Zastanawiałem się co będę robił na imprezie u najlepszego kumpla Justina Biebera. Szczerze nie chciałem tam iść. Ale kiedy poszliśmy z Meg do parku, był tam Weyne. Podszedł do nas, a właściwie do niej, bo mnie traktował jak powietrze, zaprosił ją na imprezę. Zdziwiłem się z jakim entuzjazmem przyjęła jego propozycje. W końcu był najlepszym przyjacielem chłopaka, który pobił jej przyjaciółkę. Poczułem zazdrość, kiedy uśmiechnęła się do niego promiennie. Ale nie protestowałem. Miałem zamiar bawić się dobrze... jeśli to było możliwe. Było mi lepiej kiedy złapała mnie pod rękę w przedpokoju. Wyglądała cudownie.
-Idziemy?- popatrzyła na minie pytająco, bo staliśmy na schodach jakieś dwie minuty.- Wszystko okej?
-Tak!- zeszliśmy ze schodów i przeszliśmy przez podwórko. Raczej nie było daleko, dom Weyna znajdował się po prawej stronie domu Meggie, z tego co słyszałem jego rodzice wyjechali na weekend z okazji rocznicy. Zadzwoniłem do wielkich drzwi...
-Cześć Meg! I ty jakkolwiek się nazywasz...-moja przyjaciółka weszła do domu, najwyraźniej nie słysząc ostatnich słów Weyna, przez głośną muzykę. Był to typowy melanż bogatych dzieciaków z Londynu. Wszędzie roiło się od dziewczyn, które ich zdaniem były seksowne, duże sztuczne biusty i głębokie dekolty. Meg nie pasowała do tego towarzystwa ja zresztą też. Wszystkie „laski” były tak samo ubrane: obcisłe sukienki opinały się na ich ciałach i wyglądały jak by zaraz miały pęknąć, buty na zbyt wysokim obcasie, w których nie potrafiły chodzić, miały ten sam odcień czerwieni. Wszystkie machały drogimi torebkami od „Chanel” albo „Gucciego”. Miałem na sobie zwykłe trampki, rurki i koszulkę z lekko wyblakłym nadrukiem, poczułem się jak bałwan, Meg chodziarz miała markowe i dobrane ciuchy.
-To co?- powiedziała, próbując przekrzyknąć hałas.- Idziemy po piwo? -Kiwnąłem głową na zgodę.
POV Anne
Do mojego pokoju dochodziły już odgłosy imprezy. Z okna widać było kolorowe światła i ludzi kąpiących się w basenie w ubraniach. Okna domu były lekko zamglone od dymu papierosowego i różnych innych używek. Na dole wszędzie były zapalone światła, zauważyłam wiśniowe włosy Meg odróżniające się od blondów każdego odcieniu. Zmrużyłam oczy i spróbowałam powrócić do książki.
POV Justin
Imprezy u Weyna zawsze były udane... dziewczyny w obcisłych sukienkach biegały korytarzami skarżąc się na za małą ilość alkoholu. Ludzie z innych szkół, których nie znałem witali mnie i skandowali imię mojego kumpla. Wszędzie było mnóstwo dymu i puszek po piwie. Jakiś koleś biegał po salonie w samych slipkach z głową jelenia na twarzy. W ogrodzie było pełno uczniów pływających w basenie... Gdy zobaczyłem dziewczynę o wiśniowych włosach opadła mi szczęka. Weyne naprawdę ją zaprosił? Już chciałem podejść do przyjaciela i zapytać co ona tu robi, ale drogę zastąpiła mi Rebeca.
-Co robisz?- zapytała piskliwym głosem, łapiąc mnie za rękę.
-Nic...- odparłem próbując się jej wyrwać, jednak ściskała moja dłoń zbyt mocno.
-Idziemy na górę?- zapytała. Zawsze musiała się wpieprzyć, ta dziewczyna zaczynała mnie wkurzać. Jeszcze nigdy nie dałem jej wyraźnych znaków, że mi się podoba...ale kiwnąłem głową. Pociągnęła mnie za sobą do schodów, a potem na górę. Otworzyła drzwi do pokoju Codiego, młodszego brata Weyna. Zamknąłem je za sobą i odwróciłem się do niej, rzuciła mi oskarżycielskie spojrzenie i powiedziała:
-Na ostatniej imprezie obiecałeś, że zadzwonisz... a ty nawet nie odzywasz się do mnie w szkole, myślałam, że mówisz serio.
-Myślisz, że pamiętam co obiecałem ci na imprezie na której upiłem się do nieprzytomności?
-Justin, nie denerwuj mnie!- na ostatniej imprezie, obiecałem, że zadzwonię do jakichś piętnastu dziewczyn, ale tak naprawdę żadna mnie nie interesowała. Zamknąłem oczy by się uspokoić, kiedy je otworzyłem stała zbyt blisko.
-Proszę powiedz, że tym razem zadzwonisz.
-N...- chciałem powiedzieć „nie” ale w tym momencie coś przykuło moja uwagę. W domu obok paliło się światło,a na łóżku siedziała Anne, czytała książkę opierając swoją głowę o ścianę. Coś wpadło mi do głowy... bez zastanowienia pocałowałem Rebece, pisnęła lekko, ale zaraz odwzajemniła pocałunek. Chciała skierować mnie w stronę łóżka, złapałem ją za biodra i popchnąłem do okna. Całując ja po szyi patrzyłem na Anne, wreszcie podniosła wzrok, ale wciąż nie patrzyła w moim kierunku. Uderzyłem dłonią w okno. I właśnie o to chodziło, dziewczyna patrzyła prosto na mnie, a Rebeca całowała mnie po szyi. Korzystając z jej zdezorientowania i osłupienia, uśmiechnąłem się do niej i zacząłem rozpinać sukienkę drugiej dziewczyny, nie patrząc na nią. Moja partnerka zaczęła zdejmować mi koszulkę, poczułem coś w rodzaju zadowolenia.
POV Anne
Nie wiem co się ze mną działo, nie mogłam się ruszyć. Patrzył na mnie i uśmiechał się jakby nigdy nic. Dziewczyna, która przed nim stała, najwyraźniej nie wiedziała do czego wykorzystuje ją ten palant. Wstałam tak nagle, że aż mnie zamroczyło, przewróciłam się, z drugiego okna widać było jak wybucha śmiechem. Czułam jak płoną mi policzki, wstałam, tym razem powoli starając się na niego nie patrzeć. Podeszłam do okna chcąc zasunąć rolety, dziewczyna która obejmowała Justina odwróciła się, poczerwieniała, ale zdziwienie i zawstydzenie zniknęło z jej twarzy, a na ich miejscu pojawiła się wściekłość. Odwróciła się do chłopaka, jednym ruchem zapięła sukienkę, i dała mu liścia, ale on nawet na nią nie spojrzał. Wybiegła z pokoju, a ja oczami wyobraźni zobaczyłam jej łzy pływające po policzkach. Ukuło mnie poczucie winy, nie wiedziałam czemu, w końcu ja jej nic nie zrobiłam. Ostatni raz spojrzałam na okno, Justin wciąż w nim stał i patrzył na mnie uśmiechając się. Zaciągnęłam roletę i starając się o tym nie myśleć, wróciłam do łóżka.
POV Meggie
Czułam na swoich biodrach ręce Davida, przytulił mnie do siebie, zamknęłam oczy i wytliłam się w jego ramię. Pachniał świeżym powietrzem, spojrzałam na niego, a on na mnie.
-Idziemy?- zapytał. Była już 02.30, ale impreza trwała w najlepsze. Nie bawiłam się najlepiej, wszędzie były tłumy ludzi, wszyscy tańczyli nie przejmując się tym, że właśnie przyłożyli komuś niechcący w nos z łokcia albo nadepnęli mu na stopę... miałam dość, ale w tej chwili czułam się cudownie. David obejmował mnie mocno ramieniem. Wypiłam tylko jedno piwo, nie miałam, ochoty pić więcej. Pokiwałam głową i złapałam go za rękę, wyszłam z domu. Od razu poczułam różnicę, ciężkie powietrze które rozchodziło się po całym mieszkaniu zmieniło się na rześkie, co przyniosło mi ulgę... byliśmy już przy furtce, otworzył ją i przepuścił mnie.
Weszłam do swojego ogrodu, zamkną bramkę, która sięgała mi do klatki piersiowej. Zostając po drugiej stronie, odwróciłam i podeszłam trochę bliżej. Wstrzymał oddech, zbliżyłam stoją twarz do jego i powstrzymałam się od pocałowania go, zamiast tego dałam mu buziaka w policzek.
-To do zobaczenia, jutro.- powiedział.
-Tak, pierwszą lekcje mamy razem?
-Uhym...- drzwi w domu w którym nadal trwała impreza, otworzyły się nagle, wyszły z niego dwie osoby. Zmierzali w naszym kierunku, ale mnie to nie obchodziło. Nadal patrzyłam w oczy Davida. Zaczęłam się przybliżać, już miałam go pocałować, gdy usłyszałam za sobą gwizdanie. Gwałtownie odwróciłam się w stronę, z której dochodził hałas.
-No, nieźle frajer znalazł sobie farbowaną sukę!- wykrzyknął Justin, był wyraźnie pijany. Podtrzymywał go Jackob, który uśmiechał się szyderczo, on też nie był trzeźwy.
-Jak tam… Amy? Angie? Amber? Amanda?-zaczął wymieniać.-… ANNE! Tak to była Anne!- wykrzyknął. Przewróciłam oczami, zbulwersowana. Postanowiłam ich ignorować, co było trudne. Zauważyłam wściekłość wymalowaną na twarzy Davida. Zaczął biec w stronę pijanych nastolatków, pobiegłam za nim. Szybko otworzyłam bramkę i złapałam go za ramię.
-Pedałek wyrywa się do walki, no chodź!- zaczął się drzeć Justin.
-Nie rób tego... - wyszeptałam w jego ucho.- nie są tego warci.- powiedziałam głośniej, tak by mnie usłyszeli. Złapałam przyjaciela za rękę i poprowadziłam w stronę parku.
POV Justin
-No, nieźle frajer znalazł sobie farbowaną sukę!- wykrzyknąłem, nie do końca wiedząc co mówię, czy robię. Wszystko lekko drgało, na szczęście podtrzymywał mnie Jackob. Przypomniałem sobie kruchą dziewczynę, którą rzuciłem o szafki szkolne.
-Jak tam... Amy? Angie? Amber? Amanda?- nie... to nie tak... MAM!- ...ANNE! Tak to była Anne!- wykrzyknąłem dumny z siebie. Po wykrzyknięciu tych słów zaczął do mnie biec ten idiota, którego imienia nie znałem. Powstrzymała go Mary? Tak chyba, tak.
-Pedałek wyrywa się do walki, no chodź!- zacząłem go podpuszczać. Zaśmiałem się bez powodu. Różowo-włosa, mówiła coś na ucho swojemu koledze. By po chwili spojrzeć na nas, z pogardą i wypowiedzieć słyszalnie:
-Nie są tego warci.- ale czego? Zdezorientowany patrzyłem na oddalających się w stronę parku. Do głowy wpadł mi kolejny genialny pomysł... moim zdaniem genialny. Wyrwałem się Jackobowi.
-Stary, mam jeszcze coś do załatwienia. Jedź do domu.- powiedziałem. Chwiejnym krokiem szedłem do willi Mary i Anne. Potykając się, zbliżałem się tam. Miałem lekkie kłopoty z wejściem po schodach, chciałem zadzwonić do drzwi, ale się powstrzymałem. Złapałem za klamkę, lekko pociągnąłem do siebie a drzwi odstąpiły...co było dziwne, myślałem, że będą zamknięte. Pewnie dziewczyna zapomniała o tym. W domu panowała cisza i ciemność, z kieszeni wyciągnąłem telefon i zapaliłem go by oświetlić popieszczenie w, którym się znajdowałem, no cóż dużo to nie dało. Po omacku, wspiąłem się po schodach, co nie było łatwe...mianowicie wywróciłem się. Po kolei otwierałem każde drzwi, pierwsze były zamknięte na klucz, w drugim pomieszczeniu nikogo nie było, gdy podszedłem do trzecich drzwi zawahałem się, ale je otworzyłem. Pokój był duży, oświetliłem go sobie telefonem, parapet był ogromny leżało na nim mnóstwo poduszek, różnej wielkości. Na przeciwko dużego łóżka stało biurko, nad którym wisiała półka wypełniona książkami. Przeniosłem wzrok z powrotem na największy mebel w pokoju, chwiejnym krokiem podszedłem do niego, w pościel zawinięta była Anne, to musiała byś ona. Jej włosy rozrzucone były po poduszce, jedna ręka zwisała bezwładnie z łóżka, drugą trzymała pod policzkiem. Zdjąłem buty i kleknąłem przy niej, oddychała powoli i spokojnie, włożyłem dłonie pod jej kolana i kark, przesunąłem ją delikatnie w stronę ściany. Kładąc się obok niej wywróciłem lampkę, robiąc dużo hałasu, dziewczyna poruszyła się niespokojnie, spojrzałem na stolik nocny była równo 04:00. Patrzyłem jak śpi, zastanawiając jak zareaguje kiedy się obudzi. Lekko gładziłem jej policzek. Czemu to robię? Czy to miało jakikolwiek sens? Przysunąłem się bliżej, objąłem ją ramieniem, słyszałem bicie jej serca. Minęło dwadzieścia minut, a ja czułem, że odpływam.
**
Hejo, hej moi kochani :) W tym rozdziale była wzmianka o Cod'im Williamsie, czyli braciszku Weyna, a oto i Cody:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz