niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 8 cz. 1 "Niezręczna sytuacja"

POV Anne
Leżałam w łóżku, przykryta ciepłą kołdrą. Gdy próbowałam podnieść głowę, przeszył mnie ból, który przypominał o wydarzeniach dzisiejszego dnia. No tak, pierwszy dzień w szkole okazał się totalną katastrofą … jak zawsze. Przypomniałam sobie lekcję matematyki, jak się okazuje jedyną, której nie opuściłam. Pamiętam jego rękę na kolanie, a później udzie. Dzwonek, który okazał się dla mnie zbawieniem. Przerażoną twarz Davida przyciśniętego przez Justina do szafek. Pamiętam moją furię, która doprowadziła mnie do tego stanu. Dlaczego to zrobiłam? Tego nie wiem i chyba w najbliższym czasie się tego nie dowiem. To co zrobiłam na pewno nie było mądre. Ale czy tego żałuję? Nie, przynajmniej Davidowi się nic nie stało. Kiedy obudziłam się u pielęgniarki, wyjaśniła mi co się stało. W sumie, to nie wiem jak się tam znalazłam. Chciała poinformować o tym rodziców, ale nie mogłam martwić taty. Poprosiłam ją, żeby tego nie robiła. Zgodziła się, ale nie chętnie. David odwiózł mnie do domu, bo Meg kończyła godzinę po nim. Moje myślenie, przerwało ciche pukanie do drzwi, które się otworzyły. Pojawiła się w nich głowa Davida.
-Chcesz coś do picia?Zamówiłem pizze, jakbyś była głodna, bo dobrym kucharzem nie jestem.- powiedział uśmiechając się do mnie.
-Zaraz zejdę na dół i sama zrobię sobie herbatę...- nie chciałam żeby mnie wyręczał, w końcu to tylko rozbita głowa.-ale dziękuje.
Zeszłam na dół a potem prosto do kuchni, na blacie kuchennym stało pudełko z pizzą. Po kuchni roznosił się zapach sera i pieczonych warzyw. Zrobiłam dwie herbaty i skierowałam się w stromę jadalni, gdzie czekał. Usiadłam naprzeciwko niego i upiłam łyk napoju, gorąca i słodka ciecz wypełniła moją buzię.
-Dzięki.-powiedział, po jego słowach zapadło niezręczne milczenie. Zastanawiałam się co mogę mu powiedzieć, nie chciałam wracać do bójki w szkole, nie było sensu o tym rozmawiać. Najzwyczajniej nie miałam co powiedzieć, ale chyba nie powinnam się obwiniać, w końcu nie rozmawiałam z żadnym chłopakiem od miesięcy, unikałam ich wzroku, jakiegokolwiek kontaktu.
POV Meggie
Ostatnia lekcja ciągnęła się w nieskończoność. Siedziałam na końcu sali i myślałam tylko o Anne, po ostatnich przejściach z jej byłym miała bardzo słabą psychikę. W przeciągu miesiąca próbowała zrobić sobie krzywdę cztery razy. Nasz ojciec najwyraźniej tego nie zauważył, ona potrzebuje stałego miejsca, domu w którym zapomni o przeszłości. Obwiniałam siebie o tę przeprowadzkę, mimo że jesteśmy tu niecały tydzień widziałam, że sobie nie radzi... kiedy zadzwonił dzwonek wyszłam z klasy jako pierwsza. Przypomniałam sobie o Davidzie, kiedy zapytał mnie czy chcę pomocy poczułam, że właśnie tego potrzebowałam... wsparcia.
Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Czas szybko mi mijał, po drodze zatrzymałam się w spożywczym i zrobiłam zakupy. Zaparkowałam przed domem. Letnie słońce przedzierało się przez śnieżno białe chmury. Wszędzie było mnóstwo zieleni, trawa była trochę wysuszona, nie padało przez całe trzy dni, co było bardzo dziwne. Zapragnęłam zostać na dworze i cieszyć się piękną pogodą, która w Londynie była rzadkością. Zamiast tego weszłam po schodach i zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi David. David nadal był w naszym domu? Zdziwiona i trochę zaniepokojona uśmiechnęłam się do niego.
-Cześć!- jego twarz rozjaśnił uśmiech.
-Hej. Co z Anne?- zapytałam z niepokojem.
-Chyba okej, przed chwilą wypiła kubek herbaty i zjadła trochę pizzy. Teraz jest w sypialni, wydaje mi się, że śpi.
-To dobrze, martwiłam się o nią.- odetchnęłam z ulgą.
POV David
Po chwili wpatrywania się w jej oczy, przepuściłem ją w drzwiach. Weszła do domu i zdjęła buty.
-Ładną mamy pogodę.- czemu pytam o pogodę? Ta moja kreatywność...
-Tak, też to zauważyłam. Wyszła bym na spacer...- powiedziała i posłała mi promienny uśmiech. Czy teraz powinienem zaproponować wyjście?
-Mogę cie oprowadzić po okolicy.- uśmiechnąłem się niepewnie.
-Jasne! To dobry pomysł.-odparła, a ja poczułem ulgę.-Tylko coś przekąszę, bo ze stresu nie jadłam drugiego śniadania.- dopowiedziała.
-Okej, jest pizza, którą wcześniej jadła Ann.-powiedziałem i razem z nią poszliśmy do kuchni. Usiadła przy blacie i wzięła dwa kawałki. Po zjedzeniu,wstała i podeszła do mnie. Nie byłem do końca pewien co zamierza. Zrzuciła ręce na moją szyję i położyła głowę na moim ramieniu. Zaskoczony i jednocześnie zadowolony objąłem ja w pasie. Już wiedziałem, że to nie będzie tylko przyjaźń. Czułem szybkie bicie jej serca. Podniosła głowę i spojrzała w moje oczy. Uniosłem dłoń i dotknąłem jej twarzy, uśmiechnęła się, zanurzyła rękę w moich włosach.
POV Meggie
Zaczęłam przybliżać swoją twarz do jego twarzy. Właściwie, nie wiedziałam, czemu to robię. Zapragnęłam poznać go lepiej. Czy to było dziwne? Znamy się dopiero nie całe cztery dni, ale coś mnie do niego przyciągało. Nie ważne co... zazwyczaj umawiałam się z bad boyami, z osobami które nie miały za grosz rozsądku czy rozumu. On był inny, patrzył na mnie inaczej niż ci wszyscy palanci, czułam, że go potrzebuje. Jego ręce delikatnie obejmowały moją twarz, położyłam swoje dłonie na jego ramionach i stanęłam na palcach. Widziałam każdy centymetr jego twarzy, trochę piegów na nosie, piwne i niesamowite oczy. Byłam tak blisko niego, nasze wargi prawie się stykały, kiedy zamknęłam oczy by go pocałować, usłyszałam kroki na schodach. Anne. Moje serce zabiło szybciej, nie mogła zobaczyć mnie z nim w takiej sytuacji. Straciła by do niego zaufanie. Odsunęłam nie od niego tak gwałtownie, że uderzył głową w ścianę. Z trudem powstrzymałam śmiech, wyglądał jak szczeniak.
-Zrobiłem coś nie tak?- zapytał speszony.
-Nie!- krzyknęłam.- Później ci wyjaśnię...-dodałam widząc jego zdziwienie. Anne weszła do kuchni, uśmiechnęła się do mnie i przeszła obok nas. Wyjęła coś z lodówki i wyszła z kuchni bez słowa.
-Anne! Zaraz wychodzę, potrzebujesz czegoś?- Zapytałam z troską.
-Nie, baw się dobrze.-w jej głosie wyczułam rozbawienie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spojrzałam na chłopaka stojącego metr ode mnie, miał zdezorientowaną minę i zaróżowione policzki. Złapałam go za rękę i wyprowadziłam z domu.
POV Anne
Wchodząc na górę słyszałam jak się ubierają. Pomyślałam o Meggie, w końcu znalazła kogoś godnego siebie. David różnił się od jej byłych, w przeciwieństwie do nich był miły ,zabawny i uroczy. Mimo wydarzeń dzisiejszego dnia czułam szczęście. Usiadłam na dużym, miękkim łóżku wypełnionym poduszkami. Wzięłam książkę ze stolika nocnego i zatraciłam się w lekturze, która zwykle przynosiła mi ukojenie.
*30 min później*
Od książki odciągną mnie szczęk otwieranego zamka. Meggie? Tak wcześnie? Drzwi do mojej sypialni otworzyły się nagle. Stanęła w nich moja przyjaciółka, uśmiechnęła się zagadkowo. Posłałam jej pytające spojrzenie, na co podbiegła do mojego łózka i zaczęła po nim skakać. Śmiałam się z niej, ona też się śmiała.
-Anne...- przestała skakać i uśmiechnęła się pogodnie.- Czy chcesz pójść ze mną i Davidem na imprezę?- zapytała.
-Nie, raczej nie. Nie mam ochoty...- przez jej twarz przeszedł cień zaniepokojenia, ale znikną tak szybko jak się pojawił.
-W porządku. Możesz pomóc wybrać mi sukienkę?
-Jasne! Gdzie David?
-David...? a tak... jest w salonie.- twarz Meggie spłonęła rumieńcem. Wstała z łóżka i pociągnęła mnie za sobą do swojej sypialni.
-Kto organizuje tę imprezę?
-Weyne... To obok nas, ten dom widać z twojego okna.- usłyszałam jej głos dochodzący z garderoby. Zastanawiałam się czy dalej rozmawiać o imprezie, czy zapytać o Davida. Interesowało mnie co się wydarzyło na tym „spacerze”, ale to mógł być krepujący temat dla mojej przyjaciółki, zresztą nie chciałam się wtrącać.
-Myślisz, że tak będzie dobrze?- Zapytała wychodząc z szafy. Mała na sobie czarną sukienkę, bardzo obcisłą z głębokim dekoltem. Do tego złote dodatki; złoty łańcuszek bez żadnego wisiorka i bransoletkę. Czarne szpilki na platformie, dodawały jej dziesięć centymetrów wzrostu.
-Nie.- powiedziałam stanowczo.-Zbyt smutno i elegancko.- przewróciła oczami i weszła do garderoby.
-Weyne, to bardzo fajny chłopak...- powiedziała.- szkoda, że nie chcesz iść .- po jej słowach zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam dlaczego...ale bardzo przeżyłam ostatnie rozstanie z chłopakiem. Powinnam się rozerwać i zapomnieć o wszystkim, ale nie miałam na to ochoty. Nie teraz, nie tak wcześnie i nie po tym co się dziś wydarzyło. Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu i bez przekonania powiedziałam.
-Może następnym razem?... Po prostu nie dziś, okej?
-Tak, masz rację.-wyszła z garderoby.- I jak?- rozpromieniłam się, wyglądała pięknie, właśnie tak jak powinna wyglądać dziewczyna w jej wieku, bez zmartwień i kłopotów.
-Uczeszesz mnie?- Zapytała, po czy usiadła przed toaletką. W niemej odpowiedzi pokiwałam głową.
-Jak?- uśmiechnęłam się do niej w lustrze.
-Jak chcesz... normalnie...
Po dziesięciu minutach stania nad Meg i ciągłego poprawiania jej włosów, zdrętwiały mi ręce . Wreszcie mogłam podziwiać swoją pracę, wyglądała ślicznie. Jej włosy związane były w luźnego kłosa. Wyszłam z jej pokoju i zeszłam na dół, chciałam pogadać z Davidem... Wiedziała, że moja przyjaciółka, czasem, po alkoholu potrafi odlecieć i zachowywać się bardzo hymm... nieodpowiedzialnie? Ale co właściwie chciałam mu powiedzieć? Żeby na nią uważał i się zaopiekował? Weszłam do salonu, oglądał telewizje. Usiadłam obok i powiedziałam:
-Zaraz zejdzie.-odwrócił głowę w moja stronę i uśmiechną się.
-A ty nie idziesz?- zapytał zdziwiony.

-Nieee, nie mam ochoty...- w drzwiach stanęła Meg, chłopak siedzący obok mnie lekko otworzył buzię ale zaraz ją zamkną. Ta reakcja mnie nie zdziwiła, wyglądała młodziej niż zwykle, wiśniowe włosy odgarnięte do tyłu odsłaniały jej wydatne kości policzkowe, usta wydawały się pełniejsze, a skóra jaśniejsza. David wstał i podszedł do Magge uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Pomachała do mnie ręką i wziewała go pod ramię. Razem wyglądali jeszcze lepiej, jego czarne włosy pasowały do jej różowych... byli prawie idealni, bo przecież nikt nie jest idealny. Prawda? Meg rzuciła mi ostanie spojrzenie, wyszeptała mi „ nie czekaj na mnie” i „pa” na pożegnanie, po czym zwrócili się do drzwi i wyszli. A ja znowu zostałam sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz