POV Anne
Leżałam w łóżku,
przykryta ciepłą kołdrą. Gdy próbowałam podnieść głowę,
przeszył mnie ból, który przypominał o wydarzeniach dzisiejszego
dnia. No tak, pierwszy dzień w szkole okazał się totalną
katastrofą … jak zawsze. Przypomniałam sobie lekcję matematyki,
jak się okazuje jedyną, której nie opuściłam. Pamiętam jego
rękę na kolanie, a później udzie. Dzwonek, który okazał się
dla mnie zbawieniem. Przerażoną twarz Davida przyciśniętego przez
Justina do szafek. Pamiętam moją furię, która doprowadziła mnie
do tego stanu. Dlaczego to zrobiłam? Tego nie wiem i chyba w
najbliższym czasie się tego nie dowiem. To co zrobiłam na pewno
nie było mądre. Ale czy tego żałuję? Nie, przynajmniej Davidowi
się nic nie stało. Kiedy obudziłam się u pielęgniarki, wyjaśniła
mi co się stało. W sumie, to nie wiem jak się tam znalazłam.
Chciała poinformować o tym rodziców, ale nie mogłam martwić
taty. Poprosiłam ją, żeby tego nie robiła. Zgodziła się, ale
nie chętnie. David odwiózł mnie do domu, bo Meg kończyła godzinę
po nim. Moje myślenie, przerwało ciche pukanie do drzwi, które się
otworzyły. Pojawiła się w nich głowa Davida.
-Chcesz coś do
picia?Zamówiłem pizze, jakbyś była głodna, bo dobrym kucharzem
nie jestem.- powiedział uśmiechając się do mnie.
-Zaraz zejdę na
dół i sama zrobię sobie herbatę...- nie chciałam żeby mnie
wyręczał, w końcu to tylko rozbita głowa.-ale dziękuje.
Zeszłam na dół a
potem prosto do kuchni, na blacie kuchennym stało pudełko z pizzą.
Po kuchni roznosił się zapach sera i pieczonych warzyw. Zrobiłam
dwie herbaty i skierowałam się w stromę jadalni, gdzie czekał.
Usiadłam naprzeciwko niego i upiłam łyk napoju, gorąca i słodka
ciecz wypełniła moją buzię.
-Dzięki.-powiedział,
po jego słowach zapadło niezręczne milczenie. Zastanawiałam się
co mogę mu powiedzieć, nie chciałam wracać do bójki w szkole,
nie było sensu o tym rozmawiać. Najzwyczajniej nie miałam co
powiedzieć, ale chyba nie powinnam się obwiniać, w końcu nie
rozmawiałam z żadnym chłopakiem od miesięcy, unikałam ich
wzroku, jakiegokolwiek kontaktu.
POV Meggie
Ostatnia lekcja
ciągnęła się w nieskończoność. Siedziałam na końcu sali i
myślałam tylko o Anne, po ostatnich przejściach z jej byłym miała
bardzo słabą psychikę. W przeciągu miesiąca próbowała zrobić
sobie krzywdę cztery razy. Nasz ojciec najwyraźniej tego nie
zauważył, ona potrzebuje stałego miejsca, domu w którym zapomni o
przeszłości. Obwiniałam siebie o tę przeprowadzkę, mimo że
jesteśmy tu niecały tydzień widziałam, że sobie nie radzi...
kiedy zadzwonił dzwonek wyszłam z klasy jako pierwsza.
Przypomniałam sobie o Davidzie, kiedy zapytał mnie czy chcę
pomocy poczułam, że właśnie tego potrzebowałam... wsparcia.
Wsiadłam
do samochodu i odpaliłam silnik. Czas szybko mi mijał, po drodze
zatrzymałam się w spożywczym i zrobiłam zakupy. Zaparkowałam
przed domem. Letnie słońce przedzierało się przez śnieżno białe
chmury. Wszędzie było mnóstwo zieleni, trawa była trochę
wysuszona, nie padało przez całe trzy dni, co było bardzo dziwne.
Zapragnęłam zostać na dworze i cieszyć się piękną pogodą,
która w Londynie była rzadkością. Zamiast tego weszłam po
schodach i zadzwoniłam do drzwi. Otworzył mi David. David nadal był
w naszym domu? Zdziwiona i trochę zaniepokojona uśmiechnęłam się
do niego.
-Cześć!- jego
twarz rozjaśnił uśmiech.
-Hej. Co z Anne?-
zapytałam z niepokojem.
-Chyba okej, przed
chwilą wypiła kubek herbaty i zjadła trochę pizzy. Teraz jest w
sypialni, wydaje mi się, że śpi.
-To dobrze,
martwiłam się o nią.- odetchnęłam z ulgą.
POV David
Po chwili
wpatrywania się w jej oczy, przepuściłem ją w drzwiach. Weszła
do domu i zdjęła buty.
-Ładną mamy
pogodę.- czemu pytam o pogodę? Ta moja kreatywność...
-Tak, też to
zauważyłam. Wyszła bym na spacer...- powiedziała i posłała mi
promienny uśmiech. Czy teraz powinienem zaproponować wyjście?
-Mogę cie
oprowadzić po okolicy.- uśmiechnąłem się niepewnie.
-Jasne! To dobry
pomysł.-odparła, a ja poczułem ulgę.-Tylko coś przekąszę, bo
ze stresu nie jadłam drugiego śniadania.- dopowiedziała.
-Okej, jest pizza,
którą wcześniej jadła Ann.-powiedziałem i razem z nią poszliśmy
do kuchni. Usiadła przy blacie i wzięła dwa kawałki. Po
zjedzeniu,wstała i podeszła do mnie. Nie byłem do końca pewien co
zamierza. Zrzuciła ręce na moją szyję i położyła głowę na
moim ramieniu. Zaskoczony i jednocześnie zadowolony objąłem ja w
pasie. Już wiedziałem, że to nie będzie tylko przyjaźń. Czułem
szybkie bicie jej serca. Podniosła głowę i spojrzała w moje oczy.
Uniosłem dłoń i dotknąłem jej twarzy, uśmiechnęła się,
zanurzyła rękę w moich włosach.
POV Meggie
Zaczęłam
przybliżać swoją twarz do jego twarzy. Właściwie, nie
wiedziałam, czemu to robię. Zapragnęłam poznać go lepiej. Czy to
było dziwne? Znamy się dopiero nie całe cztery dni, ale coś mnie
do niego przyciągało. Nie ważne co... zazwyczaj umawiałam się z
bad boyami, z osobami które nie miały za grosz rozsądku czy
rozumu. On był inny, patrzył na mnie inaczej niż ci wszyscy
palanci, czułam, że go potrzebuje. Jego ręce delikatnie obejmowały
moją twarz, położyłam swoje dłonie na jego ramionach i stanęłam
na palcach. Widziałam każdy centymetr jego twarzy, trochę piegów
na nosie, piwne i niesamowite oczy. Byłam tak blisko niego, nasze
wargi prawie się stykały, kiedy zamknęłam oczy by go pocałować,
usłyszałam kroki na schodach. Anne. Moje serce zabiło szybciej,
nie mogła zobaczyć mnie z nim w takiej sytuacji. Straciła by do
niego zaufanie. Odsunęłam nie od niego tak gwałtownie, że uderzył
głową w ścianę. Z trudem powstrzymałam śmiech, wyglądał jak
szczeniak.
-Zrobiłem coś nie
tak?- zapytał speszony.
-Nie!- krzyknęłam.-
Później ci wyjaśnię...-dodałam widząc jego zdziwienie. Anne
weszła do kuchni, uśmiechnęła się do mnie i przeszła obok nas.
Wyjęła coś z lodówki i wyszła z kuchni bez słowa.
-Anne! Zaraz
wychodzę, potrzebujesz czegoś?- Zapytałam z troską.
-Nie, baw się
dobrze.-w jej głosie wyczułam rozbawienie. Uśmiechnęłam się
sama do siebie. Spojrzałam na chłopaka stojącego metr ode mnie,
miał zdezorientowaną minę i zaróżowione policzki. Złapałam go
za rękę i wyprowadziłam z domu.
POV Anne
Wchodząc na górę słyszałam jak się ubierają. Pomyślałam o
Meggie, w końcu znalazła kogoś godnego siebie. David różnił się
od jej byłych, w przeciwieństwie do nich był miły ,zabawny i
uroczy. Mimo wydarzeń dzisiejszego dnia czułam szczęście.
Usiadłam na dużym, miękkim łóżku wypełnionym poduszkami.
Wzięłam książkę ze stolika nocnego i zatraciłam się w
lekturze, która zwykle przynosiła mi ukojenie.
*30 min później*
Od książki odciągną mnie szczęk otwieranego zamka. Meggie? Tak
wcześnie? Drzwi do mojej sypialni otworzyły się nagle. Stanęła w
nich moja przyjaciółka, uśmiechnęła się zagadkowo. Posłałam
jej pytające spojrzenie, na co podbiegła do mojego łózka i
zaczęła po nim skakać. Śmiałam się z niej, ona też się
śmiała.
-Anne...- przestała skakać i uśmiechnęła się pogodnie.- Czy
chcesz pójść ze mną i Davidem na imprezę?- zapytała.
-Nie, raczej nie. Nie mam ochoty...- przez jej twarz przeszedł cień
zaniepokojenia, ale znikną tak szybko jak się pojawił.
-W porządku. Możesz pomóc wybrać mi sukienkę?
-Jasne! Gdzie David?
-David...? a tak... jest w salonie.- twarz Meggie spłonęła
rumieńcem. Wstała z łóżka i pociągnęła mnie za sobą do
swojej sypialni.
-Kto organizuje tę imprezę?
-Weyne... To obok nas, ten dom widać z twojego okna.- usłyszałam
jej głos dochodzący z garderoby. Zastanawiałam się czy dalej
rozmawiać o imprezie, czy zapytać o Davida. Interesowało mnie co
się wydarzyło na tym „spacerze”, ale to mógł być krepujący
temat dla mojej przyjaciółki, zresztą nie chciałam się wtrącać.
-Myślisz, że tak będzie dobrze?- Zapytała wychodząc z szafy.
Mała na sobie czarną sukienkę, bardzo obcisłą z głębokim
dekoltem. Do tego złote dodatki; złoty łańcuszek bez żadnego
wisiorka i bransoletkę. Czarne szpilki na platformie, dodawały jej
dziesięć centymetrów wzrostu.
-Nie.- powiedziałam stanowczo.-Zbyt smutno i elegancko.- przewróciła
oczami i weszła do garderoby.
-Weyne, to bardzo fajny chłopak...- powiedziała.- szkoda, że nie
chcesz iść .- po jej słowach zapadła niezręczna cisza. Nie
wiedziałam dlaczego...ale bardzo przeżyłam ostatnie rozstanie z
chłopakiem. Powinnam się rozerwać i zapomnieć o wszystkim, ale
nie miałam na to ochoty. Nie teraz, nie tak wcześnie i nie po tym
co się dziś wydarzyło. Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu i bez
przekonania powiedziałam.
-Może następnym razem?... Po prostu nie dziś, okej?
-Tak, masz rację.-wyszła z garderoby.- I jak?- rozpromieniłam się,
wyglądała pięknie, właśnie tak jak powinna wyglądać dziewczyna
w jej wieku, bez zmartwień i kłopotów.
-Uczeszesz mnie?- Zapytała, po czy usiadła przed toaletką. W
niemej odpowiedzi pokiwałam głową.
-Jak?- uśmiechnęłam się do niej w lustrze.
-Jak chcesz... normalnie...
Po dziesięciu minutach stania nad Meg i ciągłego poprawiania jej
włosów, zdrętwiały mi ręce . Wreszcie mogłam podziwiać swoją
pracę, wyglądała ślicznie. Jej włosy związane były w luźnego
kłosa. Wyszłam z jej pokoju i zeszłam na dół, chciałam pogadać
z Davidem... Wiedziała, że moja przyjaciółka, czasem, po alkoholu
potrafi odlecieć i zachowywać się bardzo hymm...
nieodpowiedzialnie? Ale co właściwie chciałam mu powiedzieć? Żeby
na nią uważał i się zaopiekował? Weszłam do salonu, oglądał
telewizje. Usiadłam obok i powiedziałam:
-Zaraz zejdzie.-odwrócił głowę w moja stronę i uśmiechną się.
-A ty nie idziesz?- zapytał zdziwiony.
-Nieee, nie mam ochoty...- w drzwiach stanęła Meg, chłopak
siedzący obok mnie lekko otworzył buzię ale zaraz ją zamkną. Ta
reakcja mnie nie zdziwiła, wyglądała młodziej niż zwykle,
wiśniowe włosy odgarnięte do tyłu odsłaniały jej wydatne kości
policzkowe, usta wydawały się pełniejsze, a skóra jaśniejsza.
David wstał i podszedł do Magge uśmiechnęła się do niego
nieśmiało. Pomachała do mnie ręką i wziewała go pod ramię.
Razem wyglądali jeszcze lepiej, jego czarne włosy pasowały do jej
różowych... byli prawie idealni, bo przecież nikt nie jest
idealny. Prawda? Meg rzuciła mi ostanie spojrzenie, wyszeptała mi „
nie czekaj na mnie” i „pa” na pożegnanie, po czym zwrócili
się do drzwi i wyszli. A ja znowu zostałam sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz