niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 1 ''Wiadomość''

 POV Anne
Obudził mnie najgorszy dźwięk świata, tak, to był durny, stary budzik. Usiadłam na łóżku i po omacku nie otwierając oczu szukałam przeklętego urządzenia. Leżało na szafce nocnej. Szybkim ruchem ręki, wyłączyłam budziciela, który wybrał mnie na ofiarę. Zeszłam mozolnym krokiem z mojego przytulnego łóżeczka, kierując się do ogromnej garderoby. Wybrałam luźne ciuchy i powędrowałam do łazienki, by wziąć zimny prysznic.
Wyszłam z łazienki z ręcznikiem na sobie. Podeszłam do łoża i ubrałam na siebie wcześniej wybrane ciuchy. Schodząc po szklanych schodach, minęłam pokojówkę, Monikę. Posłałam jej ciepły uśmiech, co z przyjemnością odwzajemniła. Szłam przez długi korytarz, dążąc do kuchni. Kuchnia była duża, większa niż mój pokój. A on był naprawdę spory. Potrawami zajmowała się miła, starsza i wyrozumiała kobieta, Linda. Podeszłam do szafki, w której znajdowały się szklanki. Wzięłam moją ulubioną szklankę, którą dostałam od Meggie. Wybrałam dla niej, kubeczek z kwiatami. Zaparzyłam wody, by wlać ją do szklanek. Wsypałam po parę łyżeczek kawy. Pomieszałam i zaniosłam do jadalni. Poczekałam na Meg, lecz po pół godzinie zdenerwowana wparowałam do jej sypialni. W sypialni mojej przyjaciółki bazowały kolory: biały i szary. Podeszłam szybkim krokiem do jej łóżka. Spała...ja się pytam jak można spać do 12.00? Spoko rozumiem, że wczoraj była na imprezie, ale bez przesady. Przeszłam przez drzwi, prowadzące do łazienki Meggie. Wzięłam różową miednice i nalałam do niej jedną czwartą wody. Wzięłam, teraz ciężką miskę z wodą na swoje słabe ramiona. Powędrowałam z powrotem do pokoju Meg. Stanęłam nad śpiącą przyjaciółką. Przechyliłam miednicę i...po całej willi rozniósł się wrzask Meggie.
-Masz przerąbane.-powiedziała przez zaciśnięte zęby ze złą miną.
-Do której to się śpi, co?-powiedziałam z ''bananem'' przyklejonym do twarzy.
-Do której chce.-wytknęła mi język.
-Dobra wstawaj, kawę ci zrobiłam i już pewnie jest zimna.- powiedziałam do niej próbując nie wybuchnąć śmiechem, gdyż włosy miała przyklapnięte z powodu wody.
-Ok..ok już wstaje.-powiedziała od niechcenia.
POV Meggie
Co ona sobie wyobraża? Budzić mnie i to w taki sposób. Poszłam wysuszyć mokre włosy. Po ich trudnym rozczesaniu, zawróciłam do swojego pokoju. Przeszłam z niego do garderoby i wybrałam ciuchy zamiast mokrej piżamy.
Zeszłam na dół do jadalni, w której była Anne, czekająca na posiłek. Usiadłam przy sześcio-osobowym stole. Po jakimś czasie do pokoju przyszła Linda z naleśnikami. Naleśniki nie dość, że były pięknie podane to smakowały jak raj. Do jadalni wparowała Liv, nasza przyszywana matka.
-Ojciec was prosi do gabinetu.-powiedziała trzydziesto-dwu latka, podejrzanym głosem. Tak jakby, ...cieszyła się z czegoś. Ale z czego?
-Czy coś się stało?-zapytała jako pierwsza Ann. Nie dostałyśmy odpowiedzi. Liv wyszła z jadalni, w której przed chwilą jadłam śniadanie. Szybko wymieniłam się spojrzeniami z przyjaciółką, po czym wstałam z krzesła i powędrowałam do gabinetu. To samo zrobiła za mną Anne. Kierowałyśmy się na pewną ''śmierć''. Korytarz dłużył się niemiłosiernie. Stałyśmy przed drzwiami do pokoju "tortur"spojrzałam na Ann a ona na mnie .Wzięłyśmy po głębokim oddechu i chwyciłam za klamkę.
-Dzień dobry, dziewczynki mam nowinę. - powiedział głęboki męski głos.
-Jaką? - spytała ze zdziwieniem i ze strachem w głosie Ann.
-Zostałyście przyjęte na uniwersytet College London.-powiedział nasz ojciec ,Jasper.
-Źle nam było w tej szkole?! - powiedziałam z gniewem w głosie.
-Oczywiście , że nie ale chcemy byście uczyły się lepiej a szczególnie ty Meggie.- spojrzał na mnie srogim wzrokiem
-Pff.- prychnęłam.
-Ja nigdzie nie jadę!-krzyknęła Ann zrozpaczona. Moja przyjaciółka wybiegła z gabinetu.
-I widzisz co zrobiłeś? Znowu zmieniasz jej otoczenie - prychnęłam z pogardą w głosie. Wyszłam trzaskając drzwiami , pobiegłam za Anne .Tą rozmowę słyszała Monika. Gdy dobiegłam do pokoju mojej przyjaciółki drzwi były zamknięte. O nie…to nie może się powtórzyć. Zaczęłam walić w drzwi jak najmocniej.
-Otwórz!- krzyknęłam, roztrzęsiona. Z za rogu korytarza wyłoniła się sylwetka Moniki. Polka miała zmartwioną twarz. Widząc mnie podbiegła. Spojrzałam na nią, a ona szybko pobiegła na zaplecze po zapasowy klucz. Bardzo się martwiłam o Ann, była słaba po rozstaniu z Jacksonem. Poczułam coś na rękach, coś po nich płynęło. Przestałam uderzać o drewniane drzwi. Spojrzałam na dłonie, pokryte były szkarłatną cieczą. Otrząsnęłam się, gdy usłyszałam ja pokojówka otwiera zamek. Wbiegłam potykając się o swoje nogi do pokoju, do którego próbowałam się dostać. Usłyszałam szloch dobiegający z łazienki. Podeszłam spokojniej, lecz nadal szybko do czarnych drzwi. Nacisnęłam klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte. Jednym zwinnym ruchem nadgarstka, pociągnęłam klamkę, która natychmiast ustąpiła. Otworzyłam szerzej drzwiczki. Widziałam już ten obraz w przeszłości. Był straszny, sylwetka kruchej dziewczyny stojącej nad umywalką. Trzymającą w prawej ręce żyletkę, przykładając ją do lewego nadgarstka. Szybko wyrwałam przyjaciółce ostry przedmiot raniąc się odrobinę. Anne pisnęła ze strachem patrząc na moje dłonie. Podbiegła do mnie i mocno przytuliła szepcząc ciche: ''przepraszam''. Monika odchrząknęła. Kurcze zapomniałam, że tutaj jest.
-Eee…mogła by pani nie mówić rodzicom?- zapytałam z nadzieją w głosie. Monika często zajmowała się nami, dobra cały czas.
-Dobrze, ale opatrzę ci rany.- powiedziała z troską po czym spojrzała w stronę moich zakrwawionych dłoń. Uśmiechnęłam się lekko. Ann wzięła apteczkę i podała naszej opiekunce. Podziękowałam polce, gdy skończyła. Do łazienki Anne weszła Liv. Dopiero teraz zobaczyłam jak pięknie wygląda.
Na szczęście Monika zdążyła odstawić apteczkę na miejsce. Matka miała srogą minę.
-Co wy tu robicie?- zapytała od niechcenia.
-Nic.- odpowiedziałam równie ponurym głosem.
-Pakujcie się, jutro wylatujecie o 8.55.- dopowiedziała z chytrym uśmieszkiem.
-Mam im pomóc?- odezwał się Monika po raz pierwszy odkąd weszła Liv.
-Nie trzeba, jesteśmy już duże.- powiedziała Ann, miękkim głosem. Gdy matka i opiekunka opuściły pokój, spojrzałam w stronę przyjaciółki. Posłałam jej słaby uśmiech i powiedziałam szeptem ''wszystko będzie dobrze''. Lecz sama w to nie wierzyłam. Wyszłam z ''komnaty'' Anne, mówiąc szczerze pokoje są naprawdę duże.
No w końcu mieszkamy w willi bogatych Jaspera i Liv Vegas. Wyciągnęłam lekko zakurzoną fioletową walizkę i zaczęłam wkładać do niej ciuchy i bieliznę. Do drugiej torby pakowałam buty. Gdy skończyłam spojrzałam na zegarek w białej oprawce. Wskazywał on godzinę 23.52. Ziewnęłam po czym skierowałam się po piżamę, by móc wziąć zimny prysznic po ciężkim dniu w domu. Po skończeniu relaksowania się poszłam spać, lecz nie tak od razu myślałam, myślałam o uniwersytecie, o ludziach i o … Ann. ''Jak się tam będzie czuła?'' i ''Co się wydarzy?''.
***
Oto pierwszy rozdział, jak myślicie co wydarzy się w Londynie? Jak wrażenia? Chyba troszkę nudne, ale to pierwszy rozdział.
Postacie, które doszły w tym rozdziale:
*Monika Wirter
*Linda Kennet
*Liv Vegas
*Jasper Vegas






2 komentarze:

  1. dobre! nieźle piszesz ale czasami robisz częste powtórzenia! będę czytać i komentować! Weny!
    PS- Ciekawe czy poznasz kim jestesm! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O bosz, ale się cieszę! Pierwszy (nie anonimowy) komentarz.
      Ps. No nie wiem, czy zgadnę xD

      Usuń