sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 4 "Zakupy "

POV Meggie
Weszłam do swojego pokoju i gdy zapaliłam światło … z za drzwi wyskoczyła Anna. Od razu zaczęłam piszczeć. Natomiast Ann zwijała się ze śmiechu na podłodze. Po sekundzie robiłam to samo. Moja przyjaciółka poszła do swojego pokoju. Natomiast ja przeszłam do garderoby wybrać słodką, białą piżamkę z jednorożcem. Kocham te stworzenia i Anna nie doprowadzi do tego, że ja w nie przestane wierzyć. No co?! One istnieją! Nie ważne, poszłam do łazienki wziąć ciepluteńką kąpiel w wannie.
POV Anne
Wyszłam z sypialni Meggie i poszłam w stronę swojej komnaty. Przeszłam przez drzwi swojego pomieszczenia na ubrania. Wybrałam fioletową wygodną piżamkę z kotkiem. Porównaniu do jednorożców, kotki istnieją. Weszłam do łazienki, po czym zdjęłam z siebie ubrania i położyłam się w wielkiej wannie. Wzięłam czekoladowy płyn do kąpieli i wtarłam w swoje ciało. Teraz sięgnęłam po szampon o zapachu truskawkowym i także wtarłam ciecz, tylko że we włosy. Spłukałam z siebie pianę i wstałam z wanny. Wyjęłam korek z odpływu, żeby woda wleciała do rur. Owinęłam się zielonym, puchatym ręcznikiem. Ubrałam się w wybraną wcześniej piżamę. Wskoczyłam na łóżko i po chwili zasnęłam.
***
Przeciągnęłam się mozolnie na moim wygodnym łożu. Na szczęście nic, ani nikt mi nie przeszkodził snu. Zeszłam z mojego wygodnego legowiska i kierowałam się do ‘’szafy’’ na ubrania, bieliznę i buty.
Wyciągnęłam czarną bluzę z białymi gwiazdkami, którą dostałam od Meg na urodzinki. Do tego leginsy z różnymi wzorkami i czarne buty, były podobne do glanów, lecz trochę krótsze i z ćwiekami. Założyłam ubiór i skierowałam się do toalety. Podeszłam do umywalki i umyłam sobie ręce. Przemyłam też twarz ze śpiochów. Zaczęłam nakładać podkład, lecz nie daje dużo. Maznęłam rzęsy tuszem, przeznaczonym specjalnie dla nich. Jeszcze do tego lekko przejechałam truskawkowym błyszczykiem po wargach, kończąc tym upiększać sobie buziaka. Wzięłam lokówkę i zaczęłam kręcić sobie włoski. Po wszystkim dodałam jeszcze czarny pierścionek, który przedstawiał krzyż. Wyszłam z łazienki, by później wyjść z mojego pokoju. Zeszłam po schodach do salonu. Przeszłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie dla mnie i śpiocha. Jest już 10.24, a ona nadal śpi. Zaczęłam robić grzanki, które lubi moja przyjaciółka jak i ja. Po skończeniu robienia posiłku, przeszłam do pokoju Meggie. Oczywiście spała jak to ona. Zastanowiłam się jak ją tym razem obudzić. Wybrałam trochę brutalny sposób. Na palcach podeszłam do łóżka Meg i … bezczelnie na nią wskoczyłam.
-Śniadanko gotowe moja przyjaciółeczko! – krzyknęłam na cały dom.
-Jak możesz być taka okrutna! – odparła chowając głowę pod poduszkę.
-Ja okrutna? – spytałam z uśmiechem, pokazując palcem na siebie.
-Tak! – podniosła się na łokciach.
-Ok, więcej grzanek nie robię… - powiedziałam z uśmiechem, ściszając głos z każdym następnym słowem.
-Grzanki?! – zapytała, stając na zimnych panelach z nadzieją w oczach, przy okazji zwalając mnie z siebie. Zaśmiałam się pod nosem, gdy ta od razu pobiegła do garderoby, wybrać ciuchy na dziś. Wychodząc spadła jej kwiecista sukienka ode mnie. Zawróciła się po zgubę. Weszła do łazienki, a ja wyszłam z jej pokoju. Zeszłam dziś już drugi raz po schodach, jak tak dalej pójdzie to ja poproszę na gwiazdkę windę w tym oto domku. Poszłam do jadalni. Lecz po chwili zawróciłam, by wziąć nutellę z kuchni. Wróciłam do pomieszczenia, w którym był stół z krzesłami. Zaczęłam powoli jeść delektując się tymi pysznościami. Usłyszałam głośne stukotanie obcasami o panele. Od razu wiedziałam kto to, ale tak szczerze to nawet jak by było słychać tylko ciche kroczki to, kto to mógł być jak tylko dwie mieszkamy w tej willi? No właśnie tylko Meggie. Gdy przeszła przez próg drzwi, zauważyłam jej piękny strój.

Miała na sobie zwiewną, kwiatową sukienkę. Do tego szpilki w czarnym kolorze, dodatkami były złote kolczyki z diamencikami oraz kremowa saszetka, która zaraz została położona na stole przez moją siostrę. Skórzana kurteczka okrywała jej ramiona. Zabrała się za jedzenie, ja w tym czasie kończyłam swoją porcję. Odstawiłam talerz do zmywarki, wróciłam na górę do swojego królestwa. Wzięłam swoją brązową, skórzaną torbę, do której spakowałam telefon, słuchawki, chusteczki, wodę niegazowaną, kluczę do samochodu i domu. Zeszłam do jadalni, zobaczyć czy moja przyjaciółka nadal konsumuje śniadanie. Nie zastałam jej tam więc poszłam do przed pokoju i założyłam swoją czarną kurtkę. Usłyszałam jak schodzi po schodach, poczekałam na nią chwilkę i wyszłyśmy razem z czterech ścian. Zakluczyłam drzwi i wyszłam za Meggie na podjazd. Otworzyłam samochód i wsiadłam na miejsce kierowcy. Jechałyśmy do pobliskiej księgarni, by kupić książki i przybory 
potrzebne do szkoły. Moja przyjaciółka ściągnęła listę podręczników i ćwiczeń.
***

Przez ten cały czas masakrycznie się nudziłam. Wyszłyśmy ze sklepu z książkami. Postanowiłyśmy pójść do lodziarni. Zerknęłam na telefon w poszukiwaniu godziny była 16.58, ale się zasiedziałyśmy.
-Poproszę dwa lody, po dwie gałki. Jeden; pistacja i mięta. Drugi zaś; bananowy i sorbet z kiwi. – powiedziałam uprzejmie do pani za ladą.
-Dobrze, 5 dolarów. – odparła Perrie, tak miała na imię. Skąd wiem? Z tabliczki przypiętej do lewej strony jej stroju sprzedawczyni. Odebrałyśmy swoje desery i zasiadłyśmy do jednego ze stołów w kafejce.
-To co … jutro pierwszy dzień w szkole? – odezwała się pierwsza Meg.
-No niestety nowe wyzwiska, czy peszący wzrok ze strony stałych uczniów. – powiedziałam zrezygnowana.
-Może nie będzie tak źle? – powiedziała z nadzieją.
-Nie nie będzie tak źle, bo będzie o wiele gorzej. – i przekułam bańkę. Ona tylko westchnęła na moją odpowiedź. Wyszłyśmy z lokalu i pojechałyśmy z powrotem do domku. Wyszłam pierwsza i zatrzasnęłam drzwi samochodu, czekałam na moją przyjaciółkę, by zrobiła to samo. Zamknęłam pojazd i przeniosłam się na chodnik wyłożony żwirem. Odkluczyłam drzwi i weszłam do budynku. Weszłam głębiej, kierując się w stronę kuchni. W brzuszku mi zaczęło burczeć. Zwinnym ruchem chwyciłam jabłko i zaczęłam je konsumować. Poszłam do swojej sypialni, przy okazji biorąc swoje nowe książki i zeszyty przedmiotowe. Siadając na łóżku zaczęłam podpisywać się na każdym z notatników. Wyglądało to mniej więcej tak; imię i nazwisko, klasa i przedmiot. Kończąc spojrzałam w stronę zegara naściennego była 21.47. Pochowałam do szafki zakupioną wcześniej czyjąś twórczość. Zabrałam z garderoby piżamkę i poszłam się wykąpać. Myślę, że każdy czasem ma taką potrzebę zrelaksowania się w wannie. Ja mam taką zawsze, zaczęłam wcierać płyn czekoladowy w moją skórę. Spłukałam z siebie piankę i opatuliłam się puchatym, zielonym ręcznikiem. Podeszłam do umywalki i zmyłam makijaż z mojej mordeczki. Ubrałam się w moją najwygodniejszą piżamkę i położyłam się do snu, nawet nie wiem kiedy Morfeusz zabrał mnie w krainę bajek jak i koszmarów.
POV Maggie

Po odświeżającym pluskaniu w wodzie, wyszłam w piżamie na balkon. Tak, mam balkon. Siadłam na betonie i patrzyłam w gwiazdy. Zauważyłam jedną, która spadła. Zamknęłam oczy i pomyślałam nad życzeniem, życzeniem, które może się w wkrótce spełni? Po chwili wypowiedziałam marzenie na głos, lecz szeptem: ’’Chcę być kochana’’. Z taką fantazją położyłam się na łóżko nastawiając budzik.
***
Mamy już 4 rozdział. Trochę mało akcji, ale nie które fragmenty będą potrzebne do następnych rozdziałów.
Jak myślicie czy życzenie Meggie się spełni? Czy Annie odmieni zdanie o nowej szkole, czy zagłębi się w swojej teorii? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz