sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 14 "Laska taka, jak inne"

Chłopak miał ponownie złączyć nasze usta, gdy... zabrzmiał dzwonek jego komórki. Warknął, a ja zdezorientowana patrzyłam na to co zamierza zrobić. Zszedł ze mnie, więc mogłam normalnie siąść. Odebrał telefon, bez przywitania, warknięciem, które brzmiało: „Czego? Jestem zajęty.”. Podniosłam swoją czapkę i otrzepałam z niewidzialnego kurzu, by po chwili mogła z powrotem zająć miejsce na mojej głowie, gdzie wcześniej się znajdowała. Nie lubiłam nigdy podsłuchiwać rozmów, to było bardzo niezręczne. Co ja gadam? Zaraz, przecież ja gadam do siebie. Ugh... nieważne. Wracając do tego co chciałam powiedzieć, umm... pomyśleć, to niezręczne jedynie było moje, dość bliskie spotkanie z Justinem. Przełknęłam głośno ślinę, przecież to nie do pomyślenia. To co się przed chwilą wydarzyło, było nie do pomyślenia. A-a jednak się stało. Westchnęłam ciężko i spojrzałam... w pustą przestrzeń? Natychmiast wstałam, pod bosymi stopami poczułam zimne powietrze. Mój wzrok spoczął na oknie, które było na roścież otwarte. Długie zasłonki powiewały leciutko, tańcząc swój własny taniec. Podeszłam do okna i wyjrzałam. Nie było śladu po chłopaku. Szczerze mogę przyznać, że czuję się jak we śnie. To jest nieprawdopodobne, wręcz niemożliwe. No bo przecież, on – chłopak, za którym lata każda dziewczyna, każda z nich mdleje, gdy tylko na nie spojrzy, nie mówiąc o podejściu i zagadaniu. A ja – skryta, zwykła dziewczyna, nic nie znacząca, mała osóbka, czytająca książki i dobrze ucząca się. Westchnęłam, odsunęłam się i zamknęłam okno. Stanęłam tyłem do ściany i od razu spojrzałam na kwiaty. Gdyby nie były moimi ulubionymi kwiatkami, zapewne już leżałyby na samym dole kosza na śmieci. Wzięłam flakon razem z bukietem i zaniosłam do swojego pokoju. Postawiłam je tuż przy łóżku, obok budzika. Usłyszałam dosyć głośnie otwieranie drzwi i damski krzyk „Już jestem!”. Zbiegłam po schodach i od razu wtuliłam się w Meggie.
-Opowiadaj. Znaleźli twój telefon, czy może kupiłaś nowy? Jeżeli ta druga opcja to, jaki model? Mogę twój numer? Właśnie lecę, po swoją komórkę.- trajkotałam, jak... Meg. Za dużo z nią czasu spędzam. W końcu zaczęłam gadać do siebie, co nie jest do końca normalnym zachowaniem. A może jest, a ja jestem jakimś nienormalnym...
-Anne! Mówię do ciebie!- wrzasnęła. -Najpierw gadasz jak najęta, a później mnie nie słuchasz!
-Przepraszam, Meggie. Powtórzyłabyś mi to co mówiłaś? Proszeee...- zrobiłam minę kotecka z przepraszającymi, dużymi oczkami.
-Okej, okej. Nie umiem się na ciebie długo gniewać.- uśmiechnęła się i pociągnęła moją czapkę w dół, przez co straciłam widoczność. -Mówiłam, że powinnyśmy sobie zrobić babski wieczorek.
-Jej!- pisnęłam podekscytowana. - To trzeba zrobić zakupy. Zmykam na górę się przebrać, tylko mi powiedz, czy jest ciepło, czy zimno.
-Dość zimno i są przelotne opady.- na tą wiadomość westchnęłam.

Po piętnastu minutach zbiegłam z piętra i klapnęłam na kanapie. Od razu przed oczami pojawił mi się Justin, pokręciłam głową. Przede mną stanęła przebrana siostra, wyglądała jak zawsze ślicznie.

Po chwili jechałyśmy autem, słuchając piosenek.
-To, powiesz mi co z tym telefonem?- zapytałam czekając, aż światło z czerwone ustąpi zielonemu światłu.
-Ahh... tak zapomniałam. Nic się nie stało z moim starym telefonem, tylko się trochę klapka porysowała. Ale afery nie będę robić, o małą ryskę.- gdy skończyła mówić uśmiechnęła się do mnie serdecznie, co z przyjemnością odwzajemniłam. Mam bardzo dobry humor, jak na mnie, więc staram się to pokazywać. Po paru minutkach, parkowałam na parkingu pod supermarketem „Aldi”*. Wzięłyśmy duży koszyk na kółkach. Od razu bez zastanowienia do niego weszłam, wystawiłam nogi za wózek. Moja przyjaciółka cały czas się ze mnie śmiała. Wwalałam wszystkie słodycze i inne bomby kaloryczne**, do koszyka, a raczej na siebie. Pod koniec „trasy”, postanowiłam wyjść z wózka i stanąć w cywilizowany sposób w kolejce do kasy. Pomogłam Meggie wyłożyć wszystkie produkty, które postanowiłyśmy kupić, na taśmę. Kasjerka spojrzała na nas spod okularów, zapewne zastanawiała się jak to wszystko zjemy. Szczerzę to też się zastanawiam. Zapłaciłyśmy Nancy, pewnie domyśliliście się jak to odkryłam? Spojrzałam na plakietkę. Hehe, nie ma to jak sobie docinać, od razu walnęłam się w głowę mentalnie. Tym razem prowadziła Meg. Wyjrzałam przez szybę, robiło się ciemno. Dopiero co była 13, skierowałam wzrok na radio. Chwilę przeczekałam i zobaczyłam godzinę. 18:34. To sobie poszalałyśmy. Gdy tylko weszłam do domu, poszłam do salonu i walnęłam się na kanapę. Pożałowałam tego prawie od razu. Moja kochana, siostra postanowiła zrobić to co ja... tylko, że na mnie. Zrzuciłam ją z siebie i zaczęłam się śmiać z jej miny, która wyrażała zdezorientowanie. Pociągnęła mnie za sobą, co nie było mądre, bo tym razem to ja ją zgniotłam.
-Anne, idź przyszykuj przekąski i picie. A ja poszukam fajnych filmów w telewizji.- wzruszyłam tylko ramionami i poszłam rozpakowywać siatki. Po rozpakowaniu ich, postanowiłam przesypać do miski chipsy o smaku fromage. Uwielbiam ten smak, Meg zaś ubóstwia zieloną cebulkę. Wzięłam pod rękę picie, jedną dłonią zabrałam miskę, a drugą złapałam za dwie szklanki. Postawiłam wszystko na stoliczku, który miałyśmy przy kanapie. Przyglądałam się znudzonej siostrze, która przełączała kanały.
-Może weźmy jakiś z naszych.- zaproponowałam z pełną buzią. No, co? Jest to jem.
-Dobry pomysł, ale ty zostajesz tu. Ja wybieram filmy.- wyszczerzyła się i zabrała miskę. Jęknęłam w proteście i założyłam skrzyżowane ręce na klatce piersiowej. Wpatrywałam się w reklamy, które akurat leciały na kanale. Po chwili na dole z wielkim pudłem, pojawiła się moja przyjaciółka. Nawet nie wiedziałam, że mamy ich, aż tyle.
-Zamknij buzie niunia, bo ci mucha wleci.- zaśmiałam się i pokazałam jej język. Dziewczyna siadła na podłodze, a ja obok niej. Wzięłam pierwszy film, który mi się nasuną pod rękę.
-„Taxi 3”.- przeczytałam.
-”Lol”.- powiedziała Meggie.
-”Wredne dziewczyny”.
-”Monte Carlo”.
-”Pamiętnik księżniczki.”
-”Królowa balu”, na prawdę? O mój boże! Ile ja tego filmu szukałam!
-Meg, jak chcesz możemy go obejrzeć.
-Tak! Ale wybierzmy jeszcze coś.
-”Niezgodna”. Oh, jak ja kocham tą aktorkę.- powiedziałam i przytuliłam do siebie pudełko. Meg w tym czasie się na mnie gapiła jak na kosmitę. Po chwili jej ręka po raz kolejny zanurkowała w tekturowym pudle.
-”Straszny film 2”. To też musimy obejrzeć!- coś czuję, że to nie będzie takie fajne. Oglądałam jedynkę i mi się nie za bardzo podobało. No, ale niech jej będzie. Zajrzałam do pudła i wyciągnęłam „Epokę lodowcową 3”. Wyszczerzyłam się w stronę Meggie, pokazując jej bajkę. Dziewczyna zrobiła facepalma, by po chwili mogła spojrzeć na mnie litościwie. Zrobiłam słodziutką minę i od razu wiedziałam, że się zgodzi. Westchnęła i zaśmiała się, co oznaczało (w naszym języku) zgoda. Podbiegłam i włożyłam płytę z bajką do odtwarzacza. Pod czas reklam początkowych, wróciłam się do kuchni. Wzięłam kolejną paczkę chipsów i orzeszki. Wchodząc do salonu, zobaczyłam przyjaciółkę, która zapewne szukała pilota. Zaśmiałam się, był na półce, przy dekoderze DVD. Zaczęłyśmy nasz maraton filmowy, który trwał do białego rana.
POV Justin
Byłem mocno wkurwiony, musiał w takim momencie zadzwonić Tom. Rzesz kurwa, do cholery. Już praktycznie byłem jedną nogą w jej łóżku, a tu co? Pieprzony telefon! Wyskoczyłem przez okno i pobiegłem do samochodu. Odjechałem w miarę przyzwoicie, czyli bez pisku opon. Ahh, szkoda. Myślami wróciłem do zdarzenia sprzed chwili. Jej oczy, błyszczące, piwne. Gdy tylko w nie patrzyłem, czułem się jakbym próbował najlepszego alkoholu na całym świecie. Jej miękkie, delikatnie, kasztanowe włosy, sprawiały uczucie puchu, a do tego pachniały truskawkami. Idealnie pulchne i malinowe usta, słodkie niczym miód. BIEBER, CO TY ODPIERDALASZ?!- wrzasnąłem w myślach i od razu ostro zahamowałem. Chłopie, co z tobą? Czemu myślisz o jakiejś lasce, która jest taka jak inne? Zapewne udaje niedostępną i daje dupy każdemu, bez wyjątku. To po pierwsze, a po drugie, gdzie do cholery mój rozum? Przecież nie musiałem od razu jechać, mogłem skończyć, to co zacząłem i już bym wygrał zakład z Jackob'em.- cały czas oddychałem głęboko, próbując się uspokoić. Tak założyłem się z Jack'iem, oto czy ją przelecę przez pierwszy tydzień, ale to już nie ważne, czas na drugi etap. Romantyk, czyli różne duperele jak słodkie słówka, czy rzeczy. Założyłem się więc zakład wygram, mam jeszcze jutro. Ruszyłem w dalszą drogę, gdyż nie chciałem spędzać całej nocy na jakimś totalnym zadupiu. Jechałem środkiem drogi, gdyż na ulicy byłem tylko ja. Zacząłem driftować. Tak, to od zawsze mnie rozluźniało. Kocham szybką jazdę, kocham adrenalinę.

**
Och jak dobrze napisać kolejny rozdział przy płycie Justina „Believe”. Jak wam się podoba? Nie za nudny? Uda się Justin'owi wygrać zakład, czy może pierwszy raz w życiu przegra?
*Jeden z londyńskich supermarketów.

**Wliczając picie typu coca-cola, chipsy i popcorn.