POV Anne
Poszłam razem z Meggie i Davidem do
naszego samochodu. Po odkuluczeniu go, usiadłam na siedzeniu
pasażera. Meg jeszcze gadała przez chwilę z nowo zapoznanym mi
chłopakiem. Dziwnie się czułam przy nim, to nie był strach …
bardziej uczucie jakbym go znała. Ale to przecież nie możliwe.
Myślenie przerwała mi moja przyjaciółka … znowu. Zasiadła na
skórzanym fotelu przy mnie. Odpaliła auto i odjechała z pod
piekielnie znienawidzonego miejsca przeze mnie. Żeby zlikwidować
niezręczną ciszę włączyłam radio. Leciał letni hit ‘’Meghan
Trainor – All About That Bass’’. Zaczęłam powoli kołysać
się na boki w rytmie muzyki. Po dwóch kolejnych piosenkach
dojechałyśmy do naszej parceli. Szybko wysiadłam z samochodu,
podążając do domu. Wyjmując klucze ze swojej, czarnej torby
natknęłam się na wibrujący telefon. Zdziwiona wyjęłam mojego
iPhona 6, odbierając połączenie od mamy. Moja przyjaciółka w tym
czasie otworzyła drzwi do wili.
-Hej, coś się stało? – odezwałam
się do urządzenia.
-Nie, chciałam zapytać czy kupiłyście
wszystkie potrzebne wam przybory oraz książki. – jak mogłam się
nie domyślić, że chodzi jej o szkołę? Jaka ja głupia…
-Oczywiście, kupiłyśmy wszystko. –
powiedziałam zgodnie z prawdą.
-To dobrze, ja już kończę. –
powiedziała po czym, nie czekając na moją odpowiedź rozłączyła
się.
-Pa. – powiedziałam … sama nie
wiem po co. Z westchnieniem weszłam na górę po czym podreptałam
do pokoju. Weszłam do garderoby biorąc swoją słodziutką,
fioletową piżamkę z kotkami. Poszłam do łazienki i odkręciłam
ciepłą wodę. Podeszłam do zlewu i zaczęłam zmywać podkład. Po
zmyciu makijażu, umyłam zęby. Zawędrowałam pod samą wannę,
zakręciłam kurek z ciepłą wodą. Zdjęłam z siebie wszystkie
ciuchy. Nalałam lawendowego żelu do mycia i ‘’utonęłam’’
w rozkoszy.
POV Meggie
Wyszłam za Anne z samochodu,
zakluczając go. Ann zaczęła szperać w swojej, nie małej torebce.
Zapewne szukając klucza. Byłam szybsza i otworzyłam drzwi.
Zauważyłam zdziwienie wymalowane na twarzy mojej przyjaciółki. Po
chwili przyłożyła telefon do ucha. Nie zwracając uwagi co mówi,
weszłam w głąb wili. Moje nogi zaprowadziły mnie do kuchni. Co
było w normie. Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko,
po chwili stawiając je na blacie. Wzięłam jeszcze miskę i płatki,
oczywiście czekoladowe kuleczki. Przeszłam do jadalni, już po
drodze zjadając prawie połowę naszykowanej porcji. Po zjedzonym
posiłku, odstawiłam brudne naczynie do zmywarki. Przy okazji
nastawiając ją. Poszłam na górę, kierując się do mojego,
prywatnego królestwa. Skierowałam się do pokoju przeznaczonego na
ubrania. Wybrałam moją kochaną piżamkę z jednorożcem. Jednoczmy
się jednorożconators! Po czym udałam się do łazienki. Gdy
skończyłam się myć, wskoczyłam na łóżko. By po chwili
popatatajać do jednorożcowego raju.
***
POV Anne
Ehhh... kiedy to się skończy?
Wyłączyłam budzik, zwlekając się z łóżka. Jakimś cudem,
dotarłam na w pół przytomna do garderoby i wybrałam dzisiejszy
outfit.
Przetarłam oczy, schodząc na dół.
Nie chciało mi się nic smażyć, więc zaczęłam robić kanapki z
szynką. Gdy skończyłam, zaniosłam posiłek do jadalni, kładąc
go na stole. Pomaszerowałam do pokoju mojej siostry. Czy ona nigdy
nie może sama wstać? Westchnęłam i zaczęłam szturchać śpiącą
Meggie. Ta tylko przekręciła się z prawego na lewy bok. Bez
wahania cofnęłam się odrobinę i po chwili już leżałam na
zdezorientowanej Meg. Zaczęłam śmiać się z jej miny, po chwili i
ona wybuchła śmiechem.
-Ubieraj się śpiochu.- uśmiechnęłam
się do niej. Mogę szczerze powiedzieć, że dzisiejszy dzień
zapowiada się dobrze.
-Ok.- powiedziała, wciąż z
''bananem'' na twarzy. Wyszłam z jej pokoju przechodząc do
pomieszczenia, w którym zostawiłam nasze dzisiejsze śniadanie.
Zaczęłam pałaszować zawartość mojego talerza. Po krótkiej
chwili od mojego przyjścia, weszła moja przyjaciółka. Ubrana
była, jak zawsze ślicznie.
POV Meggie
Zakluczyłam dom, po czym skierowałam
się do auta. Widząc Anne na siedzeniu pasażera, nie miałam innego
wyboru, musiałam kierować. Nie to, że nie lubię prowadzić, po
prostu mi się nie chcę. Jechałyśmy dość szybko, zważając na
to, że jest 7:53. Do tego są korki, nie no po prostu super.
Pierwszy „lekcyjny” dzień w szkole i już spóźnione.
-Co masz pierwsze?-spytałam, czekając
na zielone światło. Jej ręka powędrowała do torebki, w poszukiwaniu planu lekcji. Spojrzała na
kartkę.
-Matematyka, a ty?- z grymasem
powiedziała. Westchnęłam i sięgnęłam do schowka samochodu.
-Chemię.- odparłam. Ugh... nie lubię
tego przedmiotu. Po co są te wszystkie literki, jak mamy nazwy? To
bez sensu. Do tego mamy się tego uczyć na pamięć. Zaparkowałam
pod budą i spojrzałam na zegarek w komórce. Była 8:14, pięknie.
Złapałam przyjaciółkę za nadgarstek ciągną ją za sobą. Dziś
był taki słoneczny dzień, jak na Londyn, a ja będę się kisić w
szkole na nudnych zajęciach. Z tego co wiem to dzisiaj nie mam, ani
jednej lekcji razem z siostrą. Ja to jakoś dam sobie radę, a ona
będzie siedzieć sama w ławce, na końcu sali. Podeszłyśmy do
swoich szafek wkładając swoje, na razie nie potrzebne, książki.
Przytuliłam Anne, dając jej tym otuchy. Poszłam w stronę
chemicznej klasy.
POV Anne
Cichutko szłam do klasy matematycznej.
Stojąc już naprzeciwko niej, lekko pociągnęłam za klamkę, która
ustąpiła. Weszłam zamykając za sobą drewniane „wrota”. W tym
momencie cała klasa, włącznie z panią Clarą, wlepiała we mnie palący wzrok.
-Dlaczego się spóźniłaś?- spytała
nauczycielka. W klasie było cicho, co pewnie nie zdarzało się
często.
-Były korki.- powiedziałam cicho, ale
słyszalnie dla pani Clary i pierwszych ławek.
-Były korki! Ja ci dam, u
mnie jest niedopuszczalne kłamstwo.- powiedziała srogo, pierwsze
dwa słowa wykrzykując. Wzdrygnęłam się na jej krzyk.
-Nie kłamie.- powiedziałam łamiącym
się głosem.
-Siadaj dziewucho!- znowu wykrzyknęła.
Jak najszybciej skierowałam się do ostatnich ławek, które o dziwo
były wolne. Przed zajęciem miejsca poczułam, że ktoś we mnie
rzucił kulką z papieru. Po chwili usłyszałam śmiech całej
klasy, w oczach zebrały mi się łzy. Wiedziałam, że tak będzie,
tak samo było we wcześniejszej szkole.
-Jak się nazywasz, bo cię nie
kojarzę, smarkulo?- zapytała parszywym głosem.
-Anne Black.- odpowiedziałam
płaczliwym tonem.
-Aaa..., to ty jesteś ta nowa? Mogłam
się spodziewać. Cóż spójrzmy w twoje akta.- zaczęła. O nie,
tylko nie to proszę. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
Zakryłam twarz ciemnymi włosami, mając nadzieję, że nikt tego
nie zauważy.
-Widzę, że nie miałaś łatwo. Może
chciałabyś się podzielić swoim życiorysem? … Nie? To może ja
przeczytam.- serce mi na moment stanęło. Dlaczego wszyscy mnie
nienawidzą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz