czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 6 "Pierwszy szkolny dzień "

POV Anne
Poszłam razem z Meggie i Davidem do naszego samochodu. Po odkuluczeniu go, usiadłam na siedzeniu pasażera. Meg jeszcze gadała przez chwilę z nowo zapoznanym mi chłopakiem. Dziwnie się czułam przy nim, to nie był strach … bardziej uczucie jakbym go znała. Ale to przecież nie możliwe. Myślenie przerwała mi moja przyjaciółka … znowu. Zasiadła na skórzanym fotelu przy mnie. Odpaliła auto i odjechała z pod piekielnie znienawidzonego miejsca przeze mnie. Żeby zlikwidować niezręczną ciszę włączyłam radio. Leciał letni hit ‘’Meghan Trainor – All About That Bass’’. Zaczęłam powoli kołysać się na boki w rytmie muzyki. Po dwóch kolejnych piosenkach dojechałyśmy do naszej parceli. Szybko wysiadłam z samochodu, podążając do domu. Wyjmując klucze ze swojej, czarnej torby natknęłam się na wibrujący telefon. Zdziwiona wyjęłam mojego iPhona 6, odbierając połączenie od mamy. Moja przyjaciółka w tym czasie otworzyła drzwi do wili.
-Hej, coś się stało? – odezwałam się do urządzenia.
-Nie, chciałam zapytać czy kupiłyście wszystkie potrzebne wam przybory oraz książki. – jak mogłam się nie domyślić, że chodzi jej o szkołę? Jaka ja głupia…
-Oczywiście, kupiłyśmy wszystko. – powiedziałam zgodnie z prawdą.
-To dobrze, ja już kończę. – powiedziała po czym, nie czekając na moją odpowiedź rozłączyła się.
-Pa. – powiedziałam … sama nie wiem po co. Z westchnieniem weszłam na górę po czym podreptałam do pokoju. Weszłam do garderoby biorąc swoją słodziutką, fioletową piżamkę z kotkami. Poszłam do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę. Podeszłam do zlewu i zaczęłam zmywać podkład. Po zmyciu makijażu, umyłam zęby. Zawędrowałam pod samą wannę, zakręciłam kurek z ciepłą wodą. Zdjęłam z siebie wszystkie ciuchy. Nalałam lawendowego żelu do mycia i ‘’utonęłam’’ w rozkoszy.
POV Meggie
Wyszłam za Anne z samochodu, zakluczając go. Ann zaczęła szperać w swojej, nie małej torebce. Zapewne szukając klucza. Byłam szybsza i otworzyłam drzwi. Zauważyłam zdziwienie wymalowane na twarzy mojej przyjaciółki. Po chwili przyłożyła telefon do ucha. Nie zwracając uwagi co mówi, weszłam w głąb wili. Moje nogi zaprowadziły mnie do kuchni. Co było w normie. Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko, po chwili stawiając je na blacie. Wzięłam jeszcze miskę i płatki, oczywiście czekoladowe kuleczki. Przeszłam do jadalni, już po drodze zjadając prawie połowę naszykowanej porcji. Po zjedzonym posiłku, odstawiłam brudne naczynie do zmywarki. Przy okazji nastawiając ją. Poszłam na górę, kierując się do mojego, prywatnego królestwa. Skierowałam się do pokoju przeznaczonego na ubrania. Wybrałam moją kochaną piżamkę z jednorożcem. Jednoczmy się jednorożconators! Po czym udałam się do łazienki. Gdy skończyłam się myć, wskoczyłam na łóżko. By po chwili popatatajać do jednorożcowego raju.
***
POV Anne
Ehhh... kiedy to się skończy? Wyłączyłam budzik, zwlekając się z łóżka. Jakimś cudem, dotarłam na w pół przytomna do garderoby i wybrałam dzisiejszy outfit.

Przetarłam oczy, schodząc na dół. Nie chciało mi się nic smażyć, więc zaczęłam robić kanapki z szynką. Gdy skończyłam, zaniosłam posiłek do jadalni, kładąc go na stole. Pomaszerowałam do pokoju mojej siostry. Czy ona nigdy nie może sama wstać? Westchnęłam i zaczęłam szturchać śpiącą Meggie. Ta tylko przekręciła się z prawego na lewy bok. Bez wahania cofnęłam się odrobinę i po chwili już leżałam na zdezorientowanej Meg. Zaczęłam śmiać się z jej miny, po chwili i ona wybuchła śmiechem.
-Ubieraj się śpiochu.- uśmiechnęłam się do niej. Mogę szczerze powiedzieć, że dzisiejszy dzień zapowiada się dobrze.
-Ok.- powiedziała, wciąż z ''bananem'' na twarzy. Wyszłam z jej pokoju przechodząc do pomieszczenia, w którym zostawiłam nasze dzisiejsze śniadanie. Zaczęłam pałaszować zawartość mojego talerza. Po krótkiej chwili od mojego przyjścia, weszła moja przyjaciółka. Ubrana była, jak zawsze ślicznie.
Włożyłam brudne talerzyki do zmywarki, przy okazji nastawiając ją. Spojrzałam na zegarek elektroniczny, nad piekarnikiem. Była 7:45, pobiegłam do swojego pokoju, wołając do Meggie, żeby się pośpieszyła. Wiedząc, że mamy na 8:00, a do szkoły samochodem jest jakieś 10 minut, musiałyśmy się streszczać. Zaczęłam na szybko myć zęby i pakować najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. Kończąc wypłukałam buzię. Postanowiłam dziś „pomalować” się w samochodzie. Zbiegając ze schodów, zawołałam Meg. Ta zrobiła to samo co ja, czyli wyszła przed willę.
POV Meggie
Zakluczyłam dom, po czym skierowałam się do auta. Widząc Anne na siedzeniu pasażera, nie miałam innego wyboru, musiałam kierować. Nie to, że nie lubię prowadzić, po prostu mi się nie chcę. Jechałyśmy dość szybko, zważając na to, że jest 7:53. Do tego są korki, nie no po prostu super. Pierwszy „lekcyjny” dzień w szkole i już spóźnione.
-Co masz pierwsze?-spytałam, czekając na zielone światło. Jej ręka powędrowała do torebki, w poszukiwaniu planu lekcji. Spojrzała na kartkę.
-Matematyka, a ty?- z grymasem powiedziała. Westchnęłam i sięgnęłam do schowka samochodu.
-Chemię.- odparłam. Ugh... nie lubię tego przedmiotu. Po co są te wszystkie literki, jak mamy nazwy? To bez sensu. Do tego mamy się tego uczyć na pamięć. Zaparkowałam pod budą i spojrzałam na zegarek w komórce. Była 8:14, pięknie. Złapałam przyjaciółkę za nadgarstek ciągną ją za sobą. Dziś był taki słoneczny dzień, jak na Londyn, a ja będę się kisić w szkole na nudnych zajęciach. Z tego co wiem to dzisiaj nie mam, ani jednej lekcji razem z siostrą. Ja to jakoś dam sobie radę, a ona będzie siedzieć sama w ławce, na końcu sali. Podeszłyśmy do swoich szafek wkładając swoje, na razie nie potrzebne, książki. Przytuliłam Anne, dając jej tym otuchy. Poszłam w stronę chemicznej klasy.
POV Anne
Cichutko szłam do klasy matematycznej. Stojąc już naprzeciwko niej, lekko pociągnęłam za klamkę, która ustąpiła. Weszłam zamykając za sobą drewniane „wrota”. W tym momencie cała klasa, włącznie z panią Clarą, wlepiała we mnie palący wzrok.
-Dlaczego się spóźniłaś?- spytała nauczycielka. W klasie było cicho, co pewnie nie zdarzało się często.
-Były korki.- powiedziałam cicho, ale słyszalnie dla pani Clary i pierwszych ławek.
-Były korki! Ja ci dam, u mnie jest niedopuszczalne kłamstwo.- powiedziała srogo, pierwsze dwa słowa wykrzykując. Wzdrygnęłam się na jej krzyk.
-Nie kłamie.- powiedziałam łamiącym się głosem.
-Siadaj dziewucho!- znowu wykrzyknęła. Jak najszybciej skierowałam się do ostatnich ławek, które o dziwo były wolne. Przed zajęciem miejsca poczułam, że ktoś we mnie rzucił kulką z papieru. Po chwili usłyszałam śmiech całej klasy, w oczach zebrały mi się łzy. Wiedziałam, że tak będzie, tak samo było we wcześniejszej szkole.
-Jak się nazywasz, bo cię nie kojarzę, smarkulo?- zapytała parszywym głosem.
-Anne Black.- odpowiedziałam płaczliwym tonem.
-Aaa..., to ty jesteś ta nowa? Mogłam się spodziewać. Cóż spójrzmy w twoje akta.- zaczęła. O nie, tylko nie to proszę. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Zakryłam twarz ciemnymi włosami, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważy.
-Widzę, że nie miałaś łatwo. Może chciałabyś się podzielić swoim życiorysem? … Nie? To może ja przeczytam.- serce mi na moment stanęło. Dlaczego wszyscy mnie nienawidzą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz