POV Meggie
Nie ma to jak pobudka, przez skrzeczące
urządzenie. Mozolnie wstałam i skierowałam się w stronę
garderoby.
Wybrałam białą bluzeczkę z rękawem
¾, beżową spódniczkę do połowy ud. Buty na platformie z 12
centymetrowymi szpilkami, pierścionek i kolczyki z piórkami.
Wszystko do siebie dopasowałam, przeszłam do łazienki. Zaczęłam
od gorącej kąpieli w kokosowej pianie. Po relaksie otuliłam się
aksamitnym, niebieskim ręcznikiem. Podeszłam do umywalki i zaczęłam
szorować zęby pomarańczową szczoteczką. Wypłukałam buzię z
białej pianki po czym wytarłam moją twarzyczkę w ręcznik.
Nałożyłam na buzię trochę podkładu i po pudrowałam się.
Wyszłam z toalety, przechodząc przez pokój wzięłam moją,
również, beżową torbę. Do której spakowałam najpotrzebniejsze
rzeczy, nie było ich bardzo dużo, ale gdzieś je trzeba trzymać,
co nie? Schodząc po schodach słyszałam jak Anne krząta się w
kuchni. Przypuszczam, że robi śniadanko dla nas, tak też było.
Poczułam zapach jajecznicy. O matko jak ja kocham tą potrawę. Tak
szczerze, to ubóstwiam wszystkie dania. Od ciasteczek, po sushi. W
szczególności, gdy robi je Ann. Wchodząc do kuchni od razu siadłam
na blacie kuchennym, by przypatrzeć się mojej przyjaciółce. Była
ślicznie ubrana.
Miała na sobie dłuższą od zwykłej,
białą koszulę z czarnym kołnierzykiem. Do tego również czarne
spodnie, jak i baleriny z ćwiekami. Zauważyłam też czarno-białe, grube bransoletki zdobiące jej nadgarstki. Przeszłam do jadalni, po czym
usiadłam na jednym z brzozowych krzeseł.
POV Anne
Przełożyłam nasze śniadanie na
talerze i zaniosłam do jadalni. Postawiłam posiłek przed nosem
Meggie, a ta zaczęła natychmiastowo pałaszować zawartość
talerza. Usiadłam naprzeciwko przyjaciółki, zaczynając po ludzku
jeść śniadanko. Bardzo lubię gotować, chodź zdarzało mi się
to rzadko. Gdyż jedzeniem zajmowała się służba, czyli Linda.
Brakuje mi jej pysznych potraw. Z zamyśleń wyrwała mnie Meg,
poprzez pstryknięciem mi przed oczami. Odstawiłam brudne naczynie,
tak jak to wcześniej zrobiła moja przyjaciółka, do zmywarki.
Weszłam jeszcze raz na górę, by ze swojego pokoju wziąć torbę.
Zbiegłam po schodach, do salonu, a z salonu do przedpokoju. Tam już
stała Meggie. Wyszłyśmy z domu, zakluczając go. Postanowiłyśmy
pojechać samochodem, który tym razem prowadziła Meg. Dojechałyśmy
na miejsce o godzinie 9:00, a mieliśmy być na 9:10. Weszłyśmy do
szkoły, po raz pierwszy i zapewne nie ostatni. Ja jak i moja
przyjaciółka rozglądałyśmy się po naszej nowej, jak to mówi
Meggie … a tak ‘’budzie’’. Wszystkie pary oczu patrzyły
tylko na nas i jak to ja, zarumieniłam się i mój wzrok skierowałam
na swoje buty. Szłyśmy przed siebie, cały czas ktoś za nami
szeptał. Wiedziałam, że to nie były miłe słowa, jak na przykład
‘’o nowe uczennice, ale super’’. Wyjęłam telefon, by
sprawdzić, ile czasu nam jeszcze zostało. Była 9:08, nagle Meg
pociągnęła mnie za rękę. Szłyśmy w stronę … jak dobrze
myślę to sali gimnastycznej. Wchodząc do dużego pomieszczenia,
moja przyjaciółka puściła moją dłoń. Na podium wszedł, jak mi
się zadaje dyrektor colleg’u. Zaczął swoje przemówienie,
zapewne jak co roku. Po jego monotonnym gadaniu, wszyscy zaczęli bić
brawo. Tak szczerze, to chyba tylko, dlatego że skończył
przemówienie. Zszedł z podium, a na jego miejsce, zaczęli
podchodzić wychowawcy klas, czytając listy uczniów, z którymi w
tym roku będzie się użerał. Najpierw podeszła do mikrofonu młoda
kobieta i zaczęła czytać listę.
- Justin Bieber. – wyczytała
pierwszego ucznia. Zaczęła dalej wyliczać.
- Anne Black. – zostałam wyczytana,
zaczęłam się trząść. Meggie złapała mnie za rękę, co dało
mi otuchy. Prosiłam w myślach o to by moja przyjaciółka była ze
mną w klasie.
- Vanessa Grey. –czytała dalej, zaczęłam się martwić.
- Meggie Moon. –gdy usłyszałam imię
i nazwisko Meg. To razem podskoczyłyśmy ze szczęścia, że
będziemy razem w klasie.*
- Wszystkie wyczytane osoby zapraszam
pod salę 38. – powiedziała moja wychowawczyni. Około 30 uczniów
skierowało się do podanej sali, włącznie z nami. Szłyśmy
korytarzami szkoły za resztą ludzi. Weszłyśmy do wyznaczonej
sali. Razem z moją przyjaciółką usiadłyśmy na samym końcu. Nie
lubimy być w centrum uwagi, no przynajmniej ja.
- Chciałabym was powitać, w kolejnym
pięknym roku szkolnym. Mamy w klasie dwie nowe uczennice: Anne i
Meggie. Dziewczyny wstańcie i powiedzcie coś o sobie. –
wykonałyśmy polecenie i po chwili stałyśmy. Moja przyjaciółka
zaczęła pierwsza.
- Hej, jestem Meg Moon. Mam trudny
charakter, który nie podoba się 95% populacji ludzkiej. Uwielbiam,
wręcz kocham grać ludziom na nerwach. – opowiadała o sobie
Meggie ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Po chwili już
siedziała na swoim miejscu, patrząc się na mnie, jak teraz wszyscy
zgromadzeni w tej sali. Przełknęłam ślinę, by pozbyć się
niewidzialnej kuli w gardle.
- Cześć, jestem Anne Black. Mam
normalny charakter, przynajmniej tak mi się wydaje. Lubię słuchać
muzyki. – wypowiadałam wszystko powoli, a nawet czasem zdarzało
mi się szepnąć. Usiadłam do ławki i odetchnęłam z wielką
ulgą. Nauczycielka pani Gina, bo tak się nazywa, mówiła prawie
całą godzinę o tym, że trzeba i warto być koleżeńskim, oraz o
zasadach BHP w szkole. Bardzo często czułam na sobie palący wzrok,
jakiegoś chłopaka.. Nie lubię ich, po prostu moim zdaniem
większość z nich nie ma uczuć.
- Dziękuję za przyjście. Do
zobaczenia jutro na języku angielskim. – zakończyła nasza
wychowawczyni. Wszyscy zaczęli wstawać ze swoich miejsc, kierując
się do wyjścia z klasy. Nikt nie żegnał się z nauczycielką,
zrobiło mi się pani Giny szkoda. Więc jako jedyna powiedziałam
‘’do widzenia’’, za co dostałam od niej promienny uśmiech.
Skierowałam się do drzwi prowadzących na zewnątrz budynku.
Rozglądałam się za Meg, lecz nigdzie jej nie było. Szłam
korytarzem, wpatrując się w swoje obuwie. Nagle na kogoś wpadłam,
zachwiałam się lekko, lecz nie spotkałam się z podłogą.
- Przepraszam. – powiedziałam
spuszczając głowę. Nawet nie wiedziałam na kogo wpadłam.
- Uważaj jak chodzisz, niedorajdo! –
wykrzyczał jakiś skrzekliwy głos, stąd wiedziałam, że to
kobieta. Już miałam odpowiedzieć, że przeprosiłam. Gdy przerwały
mi dwa inne głosy, trochę mniej raniące uszy.
- Właśnie! – dopowiedziały na raz
dwie dziewczyny.
- Przepraszam. – powtórzyłam jedno
z trzech magicznych słów. One tylko przeszły przy mnie, popychając
mocno moje ciało. Westchnęłam i zaczęłam myśleć, czy tak
właśnie będzie wyglądał każdy dzień w tej szkole. Jeżeli tak,
to nie wytrzymam. Wyszłam przed collage kierując się w stronę
zaparkowanego mojego i mojej przyjaciółki auta. Czekała tam na
mnie z jakimś chłopakiem. Zauważyłam, że oboje się do siebie
uśmiechają. Podeszłam bliżej, od tyłu. Zasłoniłam Meggie oczy.
- To ty Anne? Tak to ty, poznałam po
zawsze lodowatych dłoniach. – powiedziała. Uśmiechnęłam się
lekko do niej.
- Kto to? – zapytałam Meg. Nie lubię
chłopców, a ona o tym dobrze wie.
-Ann to jest David, David to jest Ann.
– chłopak uśmiechnął się szeroko do mnie i podał rękę na
powitanie. Wysunęłam niepewnie prawą dłoń, by uścisnąć rękę
kolegi, mojej przyjaciółki. On energicznie złapał za moją
kończynę i zaczął nią machać w górę i w dół. Tą miłą
chwilę, przerwał nam pisk opon. Wszyscy jak na zawołanie
popatrzyliśmy w punkt, z którego dochodził odgłos. Słychać było
głośno włączoną muzykę. Czarny samochód zatrzymał się na
szkolnym parkingu. Do pojazdu podszedł chłopak w moim wieku, chyba nawet z mojej klasy. Wsiadł
i razem z jego paczką odjechał zostawiając za sobą smugi szarego
dymu.
* - to, że bohaterki chodzą do jednej
klasy, nie oznacza, że zawsze będą miały razem lekcje.
Oki to już 5 rozdział opowiadania "Let me go, Baby".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz