poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 5 "Rozpoczęcie roku szkolnego "

POV Meggie
Nie ma to jak pobudka, przez skrzeczące urządzenie. Mozolnie wstałam i skierowałam się w stronę garderoby.
Wybrałam białą bluzeczkę z rękawem ¾, beżową spódniczkę do połowy ud. Buty na platformie z 12 centymetrowymi szpilkami, pierścionek i kolczyki z piórkami. Wszystko do siebie dopasowałam, przeszłam do łazienki. Zaczęłam od gorącej kąpieli w kokosowej pianie. Po relaksie otuliłam się aksamitnym, niebieskim ręcznikiem. Podeszłam do umywalki i zaczęłam szorować zęby pomarańczową szczoteczką. Wypłukałam buzię z białej pianki po czym wytarłam moją twarzyczkę w ręcznik. Nałożyłam na buzię trochę podkładu i po pudrowałam się. Wyszłam z toalety, przechodząc przez pokój wzięłam moją, również, beżową torbę. Do której spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, nie było ich bardzo dużo, ale gdzieś je trzeba trzymać, co nie? Schodząc po schodach słyszałam jak Anne krząta się w kuchni. Przypuszczam, że robi śniadanko dla nas, tak też było. Poczułam zapach jajecznicy. O matko jak ja kocham tą potrawę. Tak szczerze, to ubóstwiam wszystkie dania. Od ciasteczek, po sushi. W szczególności, gdy robi je Ann. Wchodząc do kuchni od razu siadłam na blacie kuchennym, by przypatrzeć się mojej przyjaciółce. Była ślicznie ubrana.
Miała na sobie dłuższą od zwykłej, białą koszulę z czarnym kołnierzykiem. Do tego również czarne spodnie, jak i baleriny z ćwiekami. Zauważyłam też czarno-białe, grube bransoletki zdobiące jej nadgarstki.  Przeszłam do jadalni, po czym usiadłam na jednym z brzozowych krzeseł.
POV Anne
Przełożyłam nasze śniadanie na talerze i zaniosłam do jadalni. Postawiłam posiłek przed nosem Meggie, a ta zaczęła natychmiastowo pałaszować zawartość talerza. Usiadłam naprzeciwko przyjaciółki, zaczynając po ludzku jeść śniadanko. Bardzo lubię gotować, chodź zdarzało mi się to rzadko. Gdyż jedzeniem zajmowała się służba, czyli Linda. Brakuje mi jej pysznych potraw. Z zamyśleń wyrwała mnie Meg, poprzez pstryknięciem mi przed oczami. Odstawiłam brudne naczynie, tak jak to wcześniej zrobiła moja przyjaciółka, do zmywarki. Weszłam jeszcze raz na górę, by ze swojego pokoju wziąć torbę. Zbiegłam po schodach, do salonu, a z salonu do przedpokoju. Tam już stała Meggie. Wyszłyśmy z domu, zakluczając go. Postanowiłyśmy pojechać samochodem, który tym razem prowadziła Meg. Dojechałyśmy na miejsce o godzinie 9:00, a mieliśmy być na 9:10. Weszłyśmy do szkoły, po raz pierwszy i zapewne nie ostatni. Ja jak i moja przyjaciółka rozglądałyśmy się po naszej nowej, jak to mówi Meggie … a tak ‘’budzie’’. Wszystkie pary oczu patrzyły tylko na nas i jak to ja, zarumieniłam się i mój wzrok skierowałam na swoje buty. Szłyśmy przed siebie, cały czas ktoś za nami szeptał. Wiedziałam, że to nie były miłe słowa, jak na przykład ‘’o nowe uczennice, ale super’’. Wyjęłam telefon, by sprawdzić, ile czasu nam jeszcze zostało. Była 9:08, nagle Meg pociągnęła mnie za rękę. Szłyśmy w stronę … jak dobrze myślę to sali gimnastycznej. Wchodząc do dużego pomieszczenia, moja przyjaciółka puściła moją dłoń. Na podium wszedł, jak mi się zadaje dyrektor colleg’u. Zaczął swoje przemówienie, zapewne jak co roku. Po jego monotonnym gadaniu, wszyscy zaczęli bić brawo. Tak szczerze, to chyba tylko, dlatego że skończył przemówienie. Zszedł z podium, a na jego miejsce, zaczęli podchodzić wychowawcy klas, czytając listy uczniów, z którymi w tym roku będzie się użerał. Najpierw podeszła do mikrofonu młoda kobieta i zaczęła czytać listę.
- Justin Bieber. – wyczytała pierwszego ucznia. Zaczęła dalej wyliczać.
- Anne Black. – zostałam wyczytana, zaczęłam się trząść. Meggie złapała mnie za rękę, co dało mi otuchy. Prosiłam w myślach o to by moja przyjaciółka była ze mną w klasie.
- Vanessa Grey. –czytała dalej, zaczęłam się martwić.
- Meggie Moon. –gdy usłyszałam imię i nazwisko Meg. To razem podskoczyłyśmy ze szczęścia, że będziemy razem w klasie.*
- Wszystkie wyczytane osoby zapraszam pod salę 38. – powiedziała moja wychowawczyni. Około 30 uczniów skierowało się do podanej sali, włącznie z nami. Szłyśmy korytarzami szkoły za resztą ludzi. Weszłyśmy do wyznaczonej sali. Razem z moją przyjaciółką usiadłyśmy na samym końcu. Nie lubimy być w centrum uwagi, no przynajmniej ja.
- Chciałabym was powitać, w kolejnym pięknym roku szkolnym. Mamy w klasie dwie nowe uczennice: Anne i Meggie. Dziewczyny wstańcie i powiedzcie coś o sobie. – wykonałyśmy polecenie i po chwili stałyśmy. Moja przyjaciółka zaczęła pierwsza.
- Hej, jestem Meg Moon. Mam trudny charakter, który nie podoba się 95% populacji ludzkiej. Uwielbiam, wręcz kocham grać ludziom na nerwach. – opowiadała o sobie Meggie ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Po chwili już siedziała na swoim miejscu, patrząc się na mnie, jak teraz wszyscy zgromadzeni w tej sali. Przełknęłam ślinę, by pozbyć się niewidzialnej kuli w gardle.
- Cześć, jestem Anne Black. Mam normalny charakter, przynajmniej tak mi się wydaje. Lubię słuchać muzyki. – wypowiadałam wszystko powoli, a nawet czasem zdarzało mi się szepnąć. Usiadłam do ławki i odetchnęłam z wielką ulgą. Nauczycielka pani Gina, bo tak się nazywa, mówiła prawie całą godzinę o tym, że trzeba i warto być koleżeńskim, oraz o zasadach BHP w szkole. Bardzo często czułam na sobie palący wzrok, jakiegoś chłopaka.. Nie lubię ich, po prostu moim zdaniem większość z nich nie ma uczuć.
- Dziękuję za przyjście. Do zobaczenia jutro na języku angielskim. – zakończyła nasza wychowawczyni. Wszyscy zaczęli wstawać ze swoich miejsc, kierując się do wyjścia z klasy. Nikt nie żegnał się z nauczycielką, zrobiło mi się pani Giny szkoda. Więc jako jedyna powiedziałam ‘’do widzenia’’, za co dostałam od niej promienny uśmiech. Skierowałam się do drzwi prowadzących na zewnątrz budynku. Rozglądałam się za Meg, lecz nigdzie jej nie było. Szłam korytarzem, wpatrując się w swoje obuwie. Nagle na kogoś wpadłam, zachwiałam się lekko, lecz nie spotkałam się z podłogą.
- Przepraszam. – powiedziałam spuszczając głowę. Nawet nie wiedziałam na kogo wpadłam.
- Uważaj jak chodzisz, niedorajdo! – wykrzyczał jakiś skrzekliwy głos, stąd wiedziałam, że to kobieta. Już miałam odpowiedzieć, że przeprosiłam. Gdy przerwały mi dwa inne głosy, trochę mniej raniące uszy.
- Właśnie! – dopowiedziały na raz dwie dziewczyny.
- Przepraszam. – powtórzyłam jedno z trzech magicznych słów. One tylko przeszły przy mnie, popychając mocno moje ciało. Westchnęłam i zaczęłam myśleć, czy tak właśnie będzie wyglądał każdy dzień w tej szkole. Jeżeli tak, to nie wytrzymam. Wyszłam przed collage kierując się w stronę zaparkowanego mojego i mojej przyjaciółki auta. Czekała tam na mnie z jakimś chłopakiem. Zauważyłam, że oboje się do siebie uśmiechają. Podeszłam bliżej, od tyłu. Zasłoniłam Meggie oczy.
- To ty Anne? Tak to ty, poznałam po zawsze lodowatych dłoniach. – powiedziała. Uśmiechnęłam się lekko do niej.
- Kto to? – zapytałam Meg. Nie lubię chłopców, a ona o tym dobrze wie.
-Ann to jest David, David to jest Ann. – chłopak uśmiechnął się szeroko do mnie i podał rękę na powitanie. Wysunęłam niepewnie prawą dłoń, by uścisnąć rękę kolegi, mojej przyjaciółki. On energicznie złapał za moją kończynę i zaczął nią machać w górę i w dół. Tą miłą chwilę, przerwał nam pisk opon. Wszyscy jak na zawołanie popatrzyliśmy w punkt, z którego dochodził odgłos. Słychać było głośno włączoną muzykę. Czarny samochód zatrzymał się na szkolnym parkingu. Do pojazdu podszedł chłopak w moim wieku, chyba nawet z mojej klasy. Wsiadł i razem z jego paczką odjechał zostawiając za sobą smugi szarego dymu.

* - to, że bohaterki chodzą do jednej klasy, nie oznacza, że zawsze będą miały razem lekcje.

Oki to już 5 rozdział opowiadania "Let me go, Baby".  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz