sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 13 "Szczęście, czy pech?"

POV Meggie
Obudziłam się jak nowo narodzona, mimo że wczoraj zasnęłam, razem z Anne, ok. 3 nad rankiem. Teraz jest, spojrzałam na zegar, 12:46. Ahh... i wiadomo dlaczego jestem wypoczęta. Sobota, jak ja kocham weekendy. Wygramoliłam się z łóżka i w podskokach pognałam do garderoby.

Po króciutkim prysznicu, ubrałam się w to, co wybrałam wcześniej. Zeszłam na parter. Już chciałam pytać Ann, co na śniadanie, gdy nie zauważyłam jej w kuchni. Po chwili już stałam przed drzwiami pokoju mojej siostry. Zapukałam, a gdy nie usłyszałam nic, po cichu weszłam. Mój wzrok powędrował w stronę, słodko śpiącej przyjaciółki. Na całym łóżku były porozwalane chusteczki, niektóre z braku miejsca pospadały na podłogę. Dziewczyna słodko pochrapywała, zapewne ma zatkany nos. Jestem ciekawa, gdzie się wczoraj szlajała, że się tak załatwiła. Postanowiłam dać jej pospać i spróbować coś upichcić.
15 min. później
Próbowałam właśnie przewrócić prawie spalonego pancake'jka, obrać pomarańcze na świeży sok i posmarować, ledwo ocalonego od zwęglenia, naleśnika nutellą.
POV Anne
Mimo, że mam katar, obudził mnie zapach (lub jak kto woli odór) spalenizny. Natychmiastowo zerwałam się z łóżka i poleciałam do kuchni. Gdy weszłam zaczęłam machać ręką, by nie udusić się dymem. Pootwierałam wszystkie okna w tym pomieszczeniu i już miałam ochrzanić Meggie za prawdopodobnie, celową próbę wywołania pożaru, gdy przyniosła mi dwa naleśniki oraz sok pomarańczowy. Niby niewiele, ale od serca. Posłałam Meg uśmiech i wzięłam od niej talerz, by później skierować się w stronę jadalni. Zasiadłam do stołu, a moja siostra przede mną.
-Meggie, a ty co zjesz?- spytałam, gdy nic nie miała przed sobą.
-Ja już jadłam.- wiedziałam, że kłamie, a do tego przyglądała się łakomie mojemu śniadaniu. Wstałam od stołu, poszłam po drugi widelec oraz drugi kubek i wróciłam. Wręczyłam te przedmioty Meg, przelałam ze swojej szklanki pół picia. Zaczęłyśmy razem jeść, wbrew pozorom, było dobre. Spojrzałam na przyjaciółkę, dopiero teraz zobaczyłam jak wygląda. We włosach miała biały napój, zapewne mleko, a na policzkach mąkę. Natomiast jej ubranie było czyste, nie powiem tego o kuchni, która teraz wygląda, jakby przeszło tamtędy tornado.
30 min. później
Zmęczona położyłam się na połowie kanapy. Wysprzątałyśmy całą kuchnie, najchętniej teraz bym się przespała. Ale musiałam jeszcze się ubrać. Wgramoliłam się na pierwsze piętro, by móc wejść do mojego pokoju. Wybrałam zwykły strój, w którym mogę swobodnie chodzić po domu.

Po założeniu go, uczesałam włosy w wysokiego kucyka. Usłyszałam krzyk Meg z dołu, więc zeszłam po schodach.
-Anne, jak pewnie wiesz, mój telefon, został w szkole...- powiedziała. -Jeżeli go nie znajdą, czy nie uratują, to kupie sobie nowy. Będę za dwie godzinki, nie idź się kąpać w basenie, bo mi się bardziej rozchorujesz.
-Dobrze, nianiu.- zaśmiałam się. Meg tylko wystawiła mi język, wywróciłam oczami i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i sprawdziłam godzinę. Była za pięć czternasta. Poprzeglądałam parę kanałów, by w końcu zatrzymać się na „Czarownicy”. Półtorej godziny później usłyszałam dzwonek do drzwi, zdziwiona poszłam otworzyć.
Pierwsze co zobaczyłam to dużo fioletowych róż, aż zaniemówiłam z wrażenia. Spojrzałam ponad kwiatki, jak pewnie się domyślacie, to był Justin. Wpuściłam go do domu, wzięłam od niego bukiet. Nalałam wody do flakonu i wstawiłam róże. Oczywiście powąchałam je, pachniały tak słodko.
Byłam w pięknym ogrodzie mojej prawdziwej rodziny. Z tego co pamiętam, gdzie się nie spojrzało były rozmaite kwiaty. Najwięcej było, moich ulubionych róż.
Położyłam rękę na czoło, zapewne mam dziwne omamy, przez gorączkę. Spojrzałam w stronę Justina, który jakby był u siebie, rozłożył się na praktycznie całej kanapie. Westchnęłam i usiadłam obok niego, oczywiście w sporej odległości. Gdy zapatrzyłam się w film, nawet nie poczułam kiedy mnie objął. Masował moje ramie, przez co dostałam, o dziwo przyjemne dreszcze. Jego dotyk mnie uspokajał, wyciszał. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Dziwnie się poczułam, mój oddech przyśpieszył. Jego dłoń wtopiła się w moje włosy, delikatnie je przeczesując. Nie mogłam się oprzeć pokusie i już po chwili spojrzałam na jego usta. On jak na złość oblizał wargi, przez co przygryzłam wargę. Spojrzałam w jego oczy, miałam wrażenie, że pociemniały. On zaś wpatrywał się w moje usta, postanowiłam oblizać górną wargę, jak to on zrobił wcześniej. Przełknął ślinę, przez co jego jabłko Adama, poruszyło się w górę i w dół. Dzieliło nas tylko nie całe 5 centymetrów. Po sekundzie poczułam te upragnione usta, na swoich. Zamknęłam oczy, rozkoszując się nim. Chłopak zaczął lekko poruszać wargami, czułam miętę i papierosy. Przejechał po mojej dolnej wardze, ja nie chcąc zajść za daleko, nie wpuściłam jego języka do mojej buzi. Jednak on przygryzł moją dolną wargę, przez co syknęłam i otworzyłam usta. Zadowolony ze zwycięstwa, wsadził język do mojej buzi. Chciałam go od siebie odsunąć, ale dotknął mojego podniebienia, przez co jęknęłam. Justin swoim językiem, ocierał o mój. Było mi tak przyjemnie. Położył swoje ręce na moich biodrach, lekko ciągnąc w górę. Omotana, siadłam okrakiem na jego kolanach. Zaczęło mi brakować powietrza, więc przerwałam pocałunek. Jednak, gdy tylko wzięłam powietrze, chłopak znów zaatakował moje usta. Ręce zsuną na moje pośladki i lekko ścisnął, przez co pisnęłam, a on mruknął. Poczułam, jak Justin delikatnie kładzie mnie na kanapie. Znów wzięłam chwilkę przerwy na oddech, ale ponownie spokojne oddychanie, przerwał mi język chłopaka. Chłopak drażnił się ze mną liżąc mi podniebienie. Nie mogąc tego dłużej utrzymać jęknęłam gardłowo. Założyłam ręce na jego szyję, by przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie. Justin oderwał się ode mnie i przeszedł z pocałunkami na szyję. Czułam jak przygryza i ssie moją skórę na szyji. Zaczęłam się śmiać, ale przyłożyłam lewą rękę do ust, by stłumić chichot. Nie ma to jak łaskotki w takim miejscu. Po chwili Justin odsunął się trochę i podziwiając swoje dzieło mruknął z zadowoleniem. Oddychałam ciężko, można by powiedzieć, że dyszałam. Serce waliło mi tak mocno, że miałam wrażenie jakby ktoś próbował zrobić dziurę młotem pneumatycznym, ale tylko powoduje trzęsienie. Chłopak miał ponownie złączyć nasze usta, gdy...
**
Hehe... nie ma to jak, niektóre zakończenia ;p

3 komentarze:

  1. Świetny ale jak moglas w takim momęcie veny aniu ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ahh ahh zakończenia ahha hh zabije no!!!!!\
    Ty luju kochany będziesz mi się śnić teraz , a dokładnie twoja historiaaa.....
    Lece z siekierą!!!
    EEEEEAAAAAHHHH :((
    Pisz szybko j MOŻE N IE DŁUGO dodaje 28 ;D

    zapraszam i żegnasm chamsko!!
    Kocham cię ciągle mocno i mocniej !!! <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadnij na rizdzialll works za bledy xd
    :**

    OdpowiedzUsuń