niedziela, 28 maja 2017

Rozdział 20 "Na pewno się całowali"

POV Justin
Jadąc do domu myślałem o wydarzeniu, które miało miejsce chwilę temu. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale gdy zobaczyłem Ann z jakimś chłopakiem w kawiarni to mnie coś w środku zakuło. W jednej chwili byłem na nią zły, a w drugiej zirytowany. Zachowywałem się jak baba pod czas okresu, ale nie mam pojęcia dlaczego. I ten moment, gdy zapytała czy jestem o nią zazdrosny. Nie wiedziałem co powiedzieć, plątałem się we własnych słowach, lecz jeśli teraz powtórzyłaby to pytanie, wyśmiałbym ją i powiedział jedno wielkie przepełnione pogardą NIE. Justin Bieber nigdy nie jest i nie będzie o nikogo zazdrosny! Wracając do telefonu, dzwonił Tom i chciał żebym dał jednemu facetowi sporo koki, bo podobno robi imprezę. Musiałem się wrócić na chwilę do domu po towar i pojechać na umówione miejsce.
POV Anne
-Tęskniłaś? Myślałaś o mnie?- pytał, ale nie chciał dopuścić mnie do słowa.
-Ja...- nie wiedziałam co mam powiedzieć, skłamać czy przyznać się, że czasem przypominałam sobie niektóre wspomnienia z nim. Ale czy tęskniłam? Zdecydowanie nie.- Ja nie wiem.- wzruszyłam lekko ramionami spuszczając wzrok.
-Jak zwykle nic nie wiesz, chociaż to się nie zmieniło.- przeszedł przez siatkę. Gdy był już po mojej stronie, zaczął mi się bardziej przyglądać. Ja również cały czas go obserwowałam. Bałam się to mało powiedziane, byłam przerażona. Nie wiedziałam do czego jest zdolny, w pewnym sensie uciekłam od niego. Jason przyciągnął mnie do siebie i objął w tali, przez co się spięłam.-I spięta jak zawsze.
Widziałam, że nie mógł powstrzymać szelmowskiego uśmiechu, a ja mimo wszystko wywróciłam oczami. Za jego plecami ujrzałam Evana trzymającego Jasmine za rękę. Bez namysłu zaczęłam piszczeć i próbować się wyrwać z jego uścisku. Jason był zdezorientowany, ale nie puścił mnie. Para skierowała wzrok na mnie i mojego oprawcę, którego zrobiłam z mojego byłego chłopaka. Ostatnio zauważyłam, że dużo dzieje się w moim życiu... trochę za dużo. Jason przerzucił mnie na swoje plecy i zaczął biec. Teraz to ja byłam zdezorientowana. Widziałam jak moi przyjaciele starają się do nas dobiec, naprawdę tego chciałam. Jednak Jason od zawsze był wysportowany. Chłopak skręcił w jakąś ciemną uliczkę i zanim zdążyłam jakkolwiek się odezwać, zamknął mi usta ręką. Widziałam przebiegających obok Evana i Jasmine, byli zaniepokojeni. Brązowowłosy odwrócił mnie do siebie, był wściekły, jego tęczówki zrobiły się prawie czarne. Przełknęłam ślinę i opuściłam wzrok na swoje buty. Jason złapał mnie za ramie, co nieźle bolało, ale jedyne co zrobiłam to zacisnęłam wargi w cienką linie. Wprowadził mnie w głąb zaułka, jednak na jego końcu zobaczyłam obskurne drzwi. Otworzył je kluczami, po czym wepchnął mnie do środka. Cały jego, jak mi się zdaje, dom składał się z bodajże dwóch pomieszczeń: salono-kuchnio-przedpokojo-sypialni, a stamtąd prowadziły drzwi zapewne do łazienki. Jego mieszkanie wyglądało strasznie, zaniedbane i brudne. Wszędzie walały się puszki po piwie i niedopałki papierosów. Brązowowłosy poprowadził mnie na sofę, która gdy tylko usiadłam zaskrzypiała. Chciałam coś powiedzieć, ale nie do końca wiedziałam co.
-Czemu zwróciłaś na siebie uwagę?- syknął, zakładając skrzyżowane ręce na klatce piersiowej. Ugh...
-Głupie pytania zadajesz Jason...- byłam teraz zła, dzięki czemu od razu zrobiłam się pewniejsza -Nie wiem co chcesz ze mną zrobić, ale ja się nie dam i tyle. Nie chciałam z tobą nigdzie iść, dobrze o tym wiesz.- fuknęłam. Chłopak prychnął i wywrócił oczami.
-Zmieniłaś się, jesteś bardziej pyskata... i mi się to podoba.- uśmiechnął się łobuzersko. A mnie wbiło w tą starą, trzeszczącą kanapę.
-Jesteś chory.- warknęłam, ale on się dalej szczerzył do mnie. Postanowiłam więcej nie przebywać w jego otoczeniu i wstałam z kanapy. Ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, jednak drogę zagrodził mi nie kto inny jak Jason.
-Już mnie opuszczasz, skarbie?- przyciągnął mnie do siebie. Mam tego dość. Obróciłam się powoli w jego stronę i... kolanem trafiłam w jego przyrodzenie. McCann zwijał się na podłodze, a ja szybkim krokiem wyszłam z jego mieszkania i zamknęłam za sobą drzwi. Wybiegłam na główną ulicę, po czym idąc na przystanek autobusowy odblokowałam telefon. Był wyciszony, dlatego dopiero teraz zobaczyłam, że mam sporo nieodebranych połączeń od Evana i Jasmine. Zadzwoniłam do farbowanego blondyna.
-Anne! Boże, jak się cieszę, że dzwonisz.- powiedział z ulgą. Słyszałam jak przekazuje swojej dziewczynie, że się „odnalazłam”.
-Nie martwcie się już wracam do domu.- powiedziałam, sprawdzając jak kursują autobusy.
-Ale jak? Jak się wyrwałaś od tamtego chłopaka?- spytał przejęty.
-Nie było łatwo, ale dałam sobie radę.- uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy przypomniałam sobie komiczną minę Jasona. Rozmawialiśmy jeszcze parę sekund po czym, pożegnaliśmy się i przerwaliśmy połączenie. W tym samym czasie podjechał mój autobus, do którego z ulgą wsiadłam. Podłączyłam słuchawki do komórki, założyłam je i puściłam swoją playlistę. Przez całą drogę myślałam nad dzisiejszym dniem, który pod względem dziwności i spontaniczności dorównywał pozostałym dniom od przeprowadzki. Wszystko dzieje się tak szybko, a zarazem wolno. Wysiadłam na najbliżej położonym przystanku od mojego domu, ale mimo wszystko musiałam i tak jeszcze iść jakieś piętnaście-dwadzieścia minut. Rozglądając się, podziwiałam różne chatki. Tak zleciała mi cała droga. Popychając furtkę, zauważyłam zapalone światło w pokoju Meggie, z czego mogłam wywnioskować jakąś kolacje, mam nadzieje jadalną. Weszłam do przedpokoju i zdjęłam buty. Przebiegłam salon, kierując się na pierwsze piętro. Zapukałam do drzwi od sypialni Meg i nie czekając na „proszę” wparowałam do pokoju. Wytrzeszczyłam oczy i zakryłam sobie ręką usta, by nie wybuchnąć śmiechem. David właśnie leżał na mojej przyjaciółce, przygwożdżając jej nadgarstki do ramy łóżka. Przed tym jak weszłam na pewno się całowali, bo oddychali szybko i nierównomiernie. Byli czerwoni jak dwa dojrzałe buraczki. Powoli wycofałam się z azylu mojej siostry, zamykając cicho drzwi. Zeszłam na parter i skierowałam się do kuchni. Zajęłam się robieniem kanapek i nastawianiem wody na herbatę, pod nosem cały czas podśmiewałam się z tej, jakże niezręcznej dla nich, sytuacji. Gdy skończyłam gołąbeczki akurat przyszły. Siedliśmy w trójkę przy stole, jedząc i pijąc. Meggie patrzyła na mnie spode łba, a David wpatrywał się w swój talerz. Wywróciłam oczami i postanowiłam zacząć rozmowę.
-Meg, nie uwierzysz kogo dziś spotkałam.- zaczęłam, przełykając kęs kanapki.
-Kogo? Pewnie tego przylepasa, co?- pytała z wyraźnym zaciekawieniem, które wykazywał również Swift.
-Też, ale nie o niego mi chodzi.- zaśmiałam się, po czym wzięłam łyka gorącej cieczy, parząc sobie język. -Jasona McCanna.- dopowiedziałam z grymasem, ale nie trwał on długo. Oczy dziewczyny były teraz wielkości spodków, przypatrywała się mojej twarzy szukając oznak strachu. Jednak niczego takiego się nie dopatrzyła, ponieważ byłam tylko i wyłącznie rozbawiona. Wyobrażenie mojego byłego, przykładającego sobie lód do krocza, było po prostu zabawne.
-Oo-kej.- wpatrywała się we mnie dziwnie.
-To powiedz mi, z czego dokładnie ma być ten test.- mruknęłam.
-W sumie to sama nie wiem, poprosiłam by David przyszedł i mi wytłumaczył parę rzeczy.-odburknęła, rumieniąc się.
-Aha.- zaśmiałam się, więc to tak. Dość ciekawie im ta nauka wyszła, ale co się dziwić, w końcu sprawdzian ma być z biologi, co nie? Nie chcąc im dłużej zawadzać, sprzątnęłam wszystkie brudne naczynia do zmywarki, przy okazji nastawiając ją. Weszłam po raz kolejny dzisiaj po schodach, ale tym razem skierowałam się do swojej sypialni, by się trochę pouczyć.
**
Usłyszałam swój budzik i natychmiast się podniosłam. Rozejrzałam się, po czym poszłam wyłączyć ustrojstwo. Spałam na biurku, na którym były książki i notatki z biologii. Strasznie się nie wyspałam i bolały mnie plecy. Ubrałam się i zeszłam zrobić śniadanie.

Postanowiłam po prostu podgrzać mleko w mikrofalówce i nasypać sobie czekoladowych kuleczek, które po prostu kocham. Podczas przygotowania mojego jakże wykwintnego posiłku, swoim towarzystwem zaszczyciła mnie Meggie. Uśmiechnęłam się do niej, a ona zaspana odwzajemniła mój gest. Zaniosłam śniadanie do salonu i odłożyłam na stół. Wbiegłam po schodach do swojego pokoju i wzięłam notatki, które wczoraj zdążyłam zrobić. Zeszłam tym razem spokojniej, by się nie zabić. Zasiadłam do stołu i zaczęłam jeść, przy okazji czytając notatki. Gdy skończyłam zauważyłam, że Meg nie ma naprzeciwko mnie. Z salonu usłyszałam włączony telewizor, dzięki czemu wiedziałam gdzie jest zguba.
-Meggie, co oglądasz?- spytałam siadając obok niej, ale cały czas patrząc na notatki.
-Pogodę, w końcu do nas jesień dotarła.- odpowiedziała uradowana.
-Nie rozumiem z czego się cieszysz. Jesienią zaczyna być coraz zimniej i cały czas leje deszcz. -burknęłam pod nosem, próbując czytać po raz trzeci te same zdanie.
-No i co z tego, że jest coraz zimniej, możesz się po prostu cieplej ubrać. Pod czas deszczu możesz założyć jakiekolwiek buty i poskakać po kałużach. O, albo gdy kolorowe liście spadną z drzew, możemy zagrabić je na jeden stos i skakać na niego, jak za dawnych lat. -mówiła z takim podekscytowaniem, że aż na nią zerknęłam spoza kartek.
-W twoim przypadku, to „za dawnych lat” było jakiś rok temu. -mruknęłam, po czym wzięłam pilot i wyłączyłam telewizor.
-Ej, właśnie miał się zacząć Spongebob! -warknęła, próbując mi wyrwać pilota.
-Chodź i nie marudź, bo się spóźnimy. -śmiałam się z niej, normalnie jak z dzieckiem. Przeszłyśmy do przedpokoju i zaczęłyśmy się ubierać w lekkie kurtki, szaliki i buty za kostkę. Gotowe wyszłyśmy przed dom, jednak chwilę później wracałam się po dwie parasolki, gdy moja przyjaciółka grzała swój zad w aucie. Przebiegłam przez podwórko do samochodu i jak najszybciej wsiadłam.
-Ale ty wiesz, że mogłaś otworzyć parasol, a nie biec jakby ci ktoś garnkiem groził? -widziałam, że próbuje nie wybuchnąć śmiechem.
-Żebym ja ci przypadkiem nie pogroziła. -wystawiłam do niej język, po czym obrażona odwróciłam się w stronę okna.
-Czym, parasolką? -śmiała się na całego.
-A żebyś wiedziała, że tak. -mruknęłam, zakładając ręce na klatce piersiowej. Dziewczyna jedynie pokręciła głową, dalej się uśmiechając i nareszcie ruszyła. Po drodze śpiewałyśmy każdą piosenkę, która w danej chwili była puszczana w radiu. Gdy dotarłyśmy pod szkołę miałyśmy jeszcze dziesięć minut do pierwszej lekcji. Więc przez ten czas postanowiłyśmy się pouczyć do sprawdzianu z biologi w ogrzewanym samochodzie.
**

Jestem taka zmęczona dzisiaj, a jeszcze wf. To pewnie przez pogodę, która była i zapewne przez tydzień będzie okropna, od rana jest oberwanie chmury. Lecz jest jeden plus dzisiejszego dnia – Justin nie pojawił się w szkole. Sprawdzian poszedł mi chyba dość dobrze. Aktualnie jem sałatkę przy stoliku z Meggie, Evanem i Jasmine. Parę polubiłam mimo, że nie znam ich długo, to świetnie się dogadujemy. Uśmiechnęłam się, gdy zauważyłam jak Jas podkrada frytki Evanowi, po czym robi komiczną minę w stylu „ja nic nie wiem”. Dokończyłam swój posiłek, po czym tak jak reszta wstałam od stolika i wyrzuciłam plastikowy talerzyk, a tackę odłożyłam. Gdy szłam pod szatnię dla dziewcząt zastanawiałam się czy czegoś przypadkiem nie chcę zmienić w swoim wyglądzie. Po dzwonku razem z resztą dziewczyn poszłam się przebrać. Stroje były szkolne, zwykła biała koszulka i czarne krótkie spodenki. W sumie nic niezwykłego. Na wf'ie graliśmy w siatkówkę, było okej. Mimo wszystko, zmęczyłam się. Umyłam się szybko i poszłam ubrać w swoje ciuchy. Wracając do domu zastanawiałam się czemu Justina nie było dziś w szkole... zaraz dlaczego ja w ogóle o nim myślę? Nie ważne.
*******
Tak......
Nie wiem czy pisanie tego opowiadania ma jeszcze sens i czytelników. Nie mam na nie weny, ale czasu, mimo wszystko, mam sporo. Bardzo was wszystkich przepraszam, że dodaje to dopiero teraz, po 11 miesiącach. Przepraszam jest mi na prawdę wstyd, ale nic nie mogę z siebie wyciągnąć, tylko to co widzicie i nie mam pojęcia czy będzie kolejny rozdział czy po prostu tego nie porzucić. No cóż... 
Bardzo wam dziękuję za prawie 15 tysięcy wyświetleń, najbardziej dziękuje mojej najlepszej przyjaciółce Magdzie (jej profil). Kocham Cię i dziękuję za całe wsparcie oraz pomysły <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz