POV Anne
Obudziłam
się i od razu spróbowałam się podnieść. Niestety spałam na
podłodze... pod łóżkiem, przez co walnęłam głową w spód
mebla. Jęknęłam i wyczołgałam się. Wstałam i rozejrzałam się
po pomieszczeniu. Był to pokój jakiegoś chłopaka. Był w
kolorach: biały i czarny. Na ścianach były zawieszone trzy
deskorolki. Dopiero teraz zobaczyłam, że ktoś leży na łóżku.
Podeszłam bliżej, był to Justin. Zakryłam ręką usta, by
powstrzymać śmiech. Spał z ręką zwisającą po lewej stronie i
nogą po prawej. Miał lekko rozchylone wargi, dzięki czemu mogłam
zobaczyć jak miarowo oddychał. Do tego wszystkiego dochodziła
poduszka znajdująca się przy jego nogach i nieład na głowie. Nie
mogłam się powstrzymać i cicho zachichotałam. Spojrzałam na
okno, zobaczyłam tam Jackoba, który spał na parapecie. Był
zwinięty w kulkę i wyglądał tak dziecinnie. Zauważyłam drzwi,
zapewne prowadziły do łazienki. Otworzyłam je i od razu wywróciłam
się. Powoli podniosłam się na łokciach i zdezorientowana
spojrzałam za siebie. Pod drzwiami spał Weyne. No to nieźle
zabalowaliśmy. Stanęłam na nogi i podeszłam do umywalki.
Przemyłam twarz i spróbowałam zmyć makijaż, który pod czas
imprezy trochę mi się zepsuł. Gdy skończyłam wyszłam z
łazienki, przeszłam przez pokój wczorajszego gospodarza. Chciałam
wyjść z sypialni, ale drzwi były zamknięte. Po
prostu super!-
skomentowałam w głowie. Wyszłam na balkon, przypomniało mi się
jak Justin skoczył z mojego balkonu. Tu była podobna wysokość,
jednak ja nim nie jestem i nie skoczę za nic. Zimne powietrze
pobudziło moje myślenie. Do głowy naleciało jedno ważne pytanie.
Jak ja się znalazłam w tym pokoju? I dlaczego z nimi? No dobra to
są dwa pytania, ale to nie ma różnicy. Potarłam ramiona, na
dworze było naprawdę chłodno i mimo, że miałam na sobie
sweterek, to nadal było mi zimno. Wróciłam do środka domu i
zamknęłam za sobą drzwi balkonowe. Podeszłam do drzwi
wyjściowych, które aktualnie były zamknięte. Odwróciłam się do
nich plecami i zsunęłam się na podłogę. Westchnęłam ciężko i
przeczesałam włosy ręką. Jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju.
Zauważyłam nad biurkiem naścienny czarny zegarek. Była 10:42,
zaraz... przecież dzisiaj poniedziałek! Natychmiastowo się
podniosłam i nie wiedziałam co zrobić. Postanowiłam zbudzić
któregoś z chłopaków. Podeszłam do Jack'a i po chwili
szturchnęłam go. Zielonooki jedynie mruknął coś pod nosem i
prawie spadając z parapetu, przekręcił się na drugi bok.
Rozczarowana skierowałam się w stronę łazienki i tym razem
szturchnęłam Weyn'a. Niestety on nawet nie drgnął, kucnęłam
przy nim i zaczęłam nim potrząsać. Chłopak jedynie wyjęczał: "Mamo daj mi się wyspać". No po prostu super. Przewróciłam
oczami i podeszłam do łóżka. Ostatnia deska ratunku. Pochyliłam
się nad nim.
-Justin.- szepnęłam nad jego uchem. Wydawało się, że blondyn nic
nie zrobi. Odsunęłam się i już miałam wrócić pod drzwi. Gdy
chłopak złapał mnie za nadgarstek, szybko przyciągnął mnie do
siebie tak, że po sekundzie byłam w jego ramionach. Nie wiedziałam,
czy zrobił to specjalnie, czy przez sen. Zarumieniłam się i
odchrząknęłam cicho. Byłam do niego tyłem, więc nie wiedziałam,
czy ma otwarte oczy. Przełknęłam ciężko ślinę i spróbowałam
się wyswobodzić z uścisku.
-Już uciekasz?- jego gorący oddech na mojej szyi sprawił, że
zadrżałam.
-Chciałabym, ale drzwi są zamknięte.- mruknęłam. Chłopak cicho
westchnął, czułam, że schował twarz w moje włosy. Nie ukrywam,
że było to przyjemne, ale nieco niekomfortowe. Usłyszałam jak
ktoś podnosi się niezdarnie z podłogi. Skierowałam wzrok w stronę
łazienki, Weyne przytrzymywał się futryny, widać było na
pierwszy rzut oka, że miał niezłego kaca. Właśnie, czemu ja nie
mam kaca? To dziwne, a najgorsze, że większości domówki nie
pamiętam. Chłopak spojrzał w moją i Justina stronę. Mimo jego
złego samopoczucia, cwanie się uśmiechnął. Moje policzki
przybrały różowy kolor. Weyne miał już coś powiedzieć, gdy
nagle usłyszeliśmy bardzo głośny huk. Justin natychmiast usiadł,
a że nadal byłam przez niego przytulana, również byłam zmuszona
siąść.
-Ałł.- zawył poszkodowany Jackob. Cicho zachichotałam, mogłam
usłyszeć, że Weyne i Justin także się śmieją. Korzystając z
okazji wyswobodziłam się z uścisku.
-Weyne, czy mógłbyś otworzyć drzwi?- spytałam niezręcznie, po
czym spuściłam wzrok na bose stopy. Zaraz co?! Gdzie są moje
buty?! Wzięłam w zęby dolną wargę. Rozejrzałam się po
pomieszczeniu nadal nie podnosząc wzroku. Poczułam jak ktoś oplata
mój brzuch i przyciąga do siebie. Dokładnie poznałam ten zapach.
To był Justin, który po dłuższej chwili położył głowę na
moim ramieniu. Wpatrywałam się w łóżko, a raczej w moje buty,
które były pod nim. Słyszałam jak Weyne przeklina pod nosem.
Zapewne nie mógł znaleźć klucza, westchnęłam zdezorientowana.
Justin przyjemnie jeździł palcami po moim brzuchu, to było takie
przyjemne. Nie wiem, czy on wie jaką przyjemność tym mi sprawia.
-Jak ci się podobała impreza?- spytał. Postanowiłam, że skłamię.
Może czegoś się dowiem, gdy im powiem, że wszystko pamiętam.
Musiałam tylko poczekać na odpowiedni moment.
-Bardzo.
-Cieszę się, a co najbardziej ci się podobało?- dalej wypytywał.
Chwilę się zastanawiałam, po czym odpowiedziałam.
-W sumie to wszystko było fajne.- uśmiechnęłam się. Taa...
wszystko co pamiętam, czyli pyszny, kolorowy drink. I koniec.
Chłopak podniósł głowę.
-A pamiętasz co tu się działo?- spytał. I teraz przyszedł ten
moment.
-Oczywiście.- uśmiechnęłam się, chciałam, żeby to wyglądało
na to, że sobie wspominam chwile, których tak naprawdę nie
pamiętam. Chłopak od razu zabrał ręce, zdezorientowana odwróciłam
się w jego stronę. Był zawiedziony, odwrócił wzrok, by później
znowu na mnie spojrzeć.
Zaczęłam ciężej oddychać, blondyn spojrzał na chłopaków.
Zapomniałam, że oni są nadal w sypialni. Justin powrócił do
mnie, nasze spojrzenia skrzyżowały się. Był zły.
-Jeżeli wydasz nas policji inaczej porozmawiamy.- warknął,
zmarszczyłam brwi. Gdzie się podział ten słodki chłopak, który
przed chwilą mnie czule przytulał?
-D-dlaczego miałabym to zrobić?- zająknęłam się, nie wiem co
siedziało wczoraj. Po za tym bałam się tej wersji brązowookiego.
-Nie wiem, czy wiesz, ale to nie jest do końca legalne.- po plecach
przebiegł mnie dreszcz. Zrezygnowana westchnęłam, po czym wzięłam
dużo powietrza. Ten plan miał inaczej wyglądać. Mieli mi
powiedzieć co się stało, a nie sprawić by w mojej głowie
pojawiło się jeszcze więcej pytań. Justin podszedł do mnie tak,
że między nami było niecałe dziesięć centymetrów. Przeszywał
mnie swoim wzrokiem, nie powiem... chwilę to trwało. Zaśmiał się
sarkastycznie, po czym znowu spoważniał. Byłam zdezorientowana i
czułam się niepewnie. Nie miałam pojęcia o co może im chodzić...
a może i jednak wiem. Z tego co zrozumiałam to chyba się domyślił,
że kłamię. Nerwowo rozejrzałam się po pokoju, w celu
poszukiwania innego wyjścia. Okno! Jak na moje „szczęście”,
chłopaki kłócili się, bo rozmową raczej tego bym nie nazwała,
przy oknie. Spojrzałam w stronę otwartych drzwi do łazienki. Coś
małego przykuło moją uwagę. Zmrużyłam oczy, by wyostrzyć
wzrok. To był srebrny klucz! To oczywiste, przecież Weyne spał w
łazience! Ale ja jestem głupia.- skarciłam się w myślach.
Spojrzałam na chłopaków, na szczęście nie zwracali na mnie
uwagi. Starałam się jak najciszej podejść do klucza. Niestety
podłoga w sypialni zaskrzypiała... i po co ja jadłam wczorajszy
obiad?! Do łazienki brakowało mi zaledwie czterech kroków. Jackob
zauważając to, zamknął mi drzwi przed nosem. A co jakby chciało
mi się siku, to co?! Właśnie! To jest pomysł!
-A ty dokąd?- syknął Jack. Przełknęłam ślinę, by zaprzestać
drżeniu mojego głosu.
-D-do łazienki.- uśmiechnęłam się jak najbardziej naturalnie
potrafiłam. Chłopak speszył się i przepuścił do pomieszczenia z
prysznicem. Weszłam, po czym zamknęłam się. Wzięłam klucz i
rozejrzałam się po łazience. Wcześniej się jej nie przyglądałam,
a teraz mam na to chwilkę. Podłoga była wyłożona kafelkami w
kolorze kawy z mlekiem, trzy ściany były białe, a czwarta w
kolorze płytek. Na wyróżniającej się ścianie wisiała umywalka,
a pod nią było dużo szafek. Nad umywalką wisiało piękne duże
lustro. W pomieszczeniu był również prysznic, w którym można
było siąść, czy puścić muzykę. Też chcę taką kabinę.-
uśmiechnęłam się. Prócz tego była jeszcze toaleta, do której
podeszłam. Spuściłam wodę, by chłopaki myśleli, że na serio
robiłam siku. Podeszłam do umywalki i umyłam ręce, po czym
wróciłam do sypialni. Klucz schowałam do kieszeni bluzy. Justin
podszedł do mnie, po moich plecach przeszły ciarki.
-Nie ładnie tak kłamać.- nachylił się nade mną. Mimo, że
starałam nie patrzeć w jego tęczówki, jego karmel po prostu mnie
pochłaniał.
-Nie wiem o co ci chodzi.- wydukałam. Chłopak zaśmiał się, a w
jego oczach pojawiły się iskierki rozbawienia.
-Domyśliłem się, że nie wiesz, ale wiesz, że to daje mi
przewagę? Mogę po prostu opowiedzieć ci jakąś historyjkę, a ty
i tak nie będziesz wiedziała, czy żartuję, czy mówię
najszczerszą prawdę.- powiedział. No i miał mnie...
**
Tak wiem... długo nie było rozdziału, przepraszam. Rodzice odcięli mnie od neta... no może nie do końca, ale dziennie mogę być godzinę na komputerze. Przepraszam też, że ten rozdział jest do dupy. Ale cóż raz się zdarza taki, raz inny. Od razu uprzedzam, że rozdział nawet może się pojawić za miesiąc. Za wszystko jeszcze raz przepraszam.